MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ostatni żyjący uczeń słynnego pisarza Brunona Schulza wzruszył krakowską publiczność niemal do łez

MAGDA HUZARSKA-SZUMIEC
Już samo słowo: Drohobycz u wielu wzbudza przyspieszone bicie serca. Ludzie, których już nie ma, domy i ulice, po których biegały dzieci, małe sklepiki i targ, na którym kwitł handel.

Już samo słowo: Drohobycz u wielu wzbudza przyspieszone bicie serca. Ludzie, których już nie ma, domy i ulice, po których biegały dzieci, małe sklepiki i targ, na którym kwitł handel. Publiczność jednego z ostatnich koncertów XVII Festiwalu Kultury Żydowskiej właśnie taki obraz krainy szczęśliwego dzieciństwa miała przed oczami, kiedy na scenie pojawił się pan x Alfred Schreyer.

I ten obraz pozostał w nich do końca niesamowitego koncertu, podczas którego można było wysłuchać zarówno tradycyjnych żydowskich piosenek, jak i przedwojennych polskich szlagierów.

Uczeń Schulza
Pan Alfred Schreyer ma dziś 85 lat. Jako mały chłopak uczęszczał najpierw do Prywatnego Gimnazjum Polskiego im. H. Sienkiewicza, w którym jego wychowawczynią była Józefina Szelińska, nieoficjalna narzeczona Brunona Schulza. To wtedy zaczął widywać wielkiego artystę, by po paru latach trafić na prowadzone przez niego lekcje w drohobyckim Gimnazjum Państwowym im. Króla Władysława Jagiełły.
- Bruno Schulz uczył w szkole, bo musiał jakoś zarabiać na życie. Ale tak naprawdę bardzo tego nie lubił. Za to my uwielbialiśmy go, bo opowiadał nam bajki. I robił to tak pięknie, że klasa rozrabiających na co dzień chłopaków zamierała z otwartymi buziami. Dlatego jako jedynemu nauczycielowi w całej szkole nie nadaliśmy mu złośliwego przezwiska - opowiadał jeszcze przed koncertem muzyk.

Powrót do Drohobycza
Pan Alfred Schreyer, po tym jak przeszedł gehennę Holocaustu i cudem uniknął śmierci w obozach koncentracyjnych, w których stracił całą rodzinę, wrócił do Drohobycza i kontynuował naukę w Liceum Muzycznym, a następnie na studiach muzyczno- pedagogicznych Drohobyckiego Uniwersytetu Pedagogicznego. Dziś, jako emerytowany nauczyciel, dalej gra z towarzyszącym mu akordeonistą Tadeuszem Serwatko i pianistą Lwem Łobanowem.

Ze skrzypcami w ręce
Kiedy w synagodze Kupa wziął do ręki skrzypce, by zaprezentować koncertowe tanga i czardasze, publiczność była wniebowzięta. Nie dość, że długo klaskała na stojąco, to razem z muzykiem śpiewała takie stare piosenki, jak "Umówiłem się z nią na dziewiątą", którą Eugeniusz Bodo śpiewał niegdyś w filmie "Piętro wyżej", "Przy kominku" czy "A mnie jest szkoda lata". Tylko starzy drohobyczanie mogli pamiętać tamtejszy przebój "Gdy Dorota gra fokstrota", ale nieznajomość tekstu młodszym nie przeszkodziła w nuceniu porywającej melodii. Bo to był koncert nie tylko sentymentalnych wzruszeń, ale też radości, z jaką kojarzy się Drohobycz, kraina szczęśliwego dzieciństwa artystów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto