Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oświęcim: Bój to będzie już ostatni? Nie, jeśli Unia będzie miała więcej szczęścia

Jerzy Zaborski
W środowym meczu oświęcimscy kibice liczą na snajperski instynkt Filipa Komorskiego (w białej koszulce).
W środowym meczu oświęcimscy kibice liczą na snajperski instynkt Filipa Komorskiego (w białej koszulce). Fot. Jerzy Zaborski
W ćwierćfinale hokejowego play-off rywalizacja przenosi się do niżej notowanych zespołów, zatem w środę, w Oświęcimiu (4 marca), miejscowa Unia, przyjmie tyski GKS. Rywalom potrzeba już tylko jednej wygranej do zakończenia rywalizacji i awansu do półfinału.

Czy po dwóch porażkach w oświęcimianach tli się jeszcze iskierka nadziei na przeciągnięcie rywalizacji ponad minimalną liczbę spotkań? - Myślę, że drużyna potrzebuje impulsu, który dodałby jej wiary, że nie wszystko jest jeszcze stracone – rozpoczyna Grzegorz Piekarski, jeden z doświadczonych obrońców Unii. - Może na początek chcielibyśmy objąć prowadzenie, bo w pierwszych dwóch odsłonach ćwierćfinału ciągle musieliśmy gonić wynik. Wiadomo, jak się gra z Tychami, kiedy rozpoczyna się potyczkę z gorszej pozycji. Póki wynik jest kontaktowy, jeszcze jakoś się gra, jak to było w pierwszym meczu. Kiedy jednak traci się trzy gole, ciężko wyzwolić ducha walki. Gdyby tak udało nam się wygrać na początek tercję, a potem cały mecz, myślę, że kibice mieliby jeszcze trochę emocji.

Jak zatem pokonać tyszan, którzy są mocniejsi od oświęcimian pod każdym względem. - Potrzebujemy też trochę szczęścia, bo do tej pory omijało nas szerokim łukiem _– analizuje oświęcimski obrońca. - Być może tyszanie, mając dwa mecze zaliczki, przyjadą do nas nieco rozkojarzeni, że jakoś to będzie i spokojnie wygrają. Może ich bramkarz źle wejdzie w mecz i ciężko będzie mu potem wrócić na właściwe tory. Na pewno wicemistrzowie Polski muszą zagrać poniżej swoich umiejętności, a nasz zespół musi się wznieść na wyżyny swoich możliwości.
Grzegorz Piekarski przewiduje scenariusz trzeciego spotkania. -
Najprawdopodobniej tyszanie będą grali uważanie od tyłu, nie spiesząc się z wyprowadzaniem akcji. To Unia musi strzelić bramkę – analizuje oświęcimski obrońca. - _Tyszanie będą czekać na nasz błąd. Będą mieli czas, wierząc, że w końcu osiągną swoje. Potrafią być cierpliwi. Dla nich nie będzie miało znaczenia, czy zaczną strzelać bramki z w połowie spotkania, czy w ostatniej jego odsłonie. Musimy zagrać uważnie w obronie. Może być też tak, że ruszą na nas pierwszej odsłonie, żeby rozstrzygnąć losy meczu w pierwszej tercji i potem kontrolować grę.

Przed ostatnim spotkaniem trener oświęcimian Josef Dobosz wciąż nie ma komfortu kadrowego. Wprawdzie do gry wraca Bartosz Ciura, co powinno poprawić sytuację Unii w defensywie (wciąż jednak nie ma Michała Kasperczyka). - _Musiałem dla odmiany poszukać nowych rozwiązań w ataku, bo na wtorkowym treningu urazu nabawił się Damian Piotrowicz. Biednemu zawsze wiatr w oczy _– westchnął oświęcimski szkoleniowiec.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto