Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oświęcim: ciężka bramka przygniotła chłopca na placu zabaw. Uratował go kolega

Monika Pawłowska, Leszek Pniak
Mikołaj (po prawej) wraz z kolegą, który uratował mu życie, Piotrem
Mikołaj (po prawej) wraz z kolegą, który uratował mu życie, Piotrem Leszek Pniak
Wydaje się, że co jak co, ale place zabaw powinny być bezpieczne. Nic bardziej mylnego. Niezabezpieczone bramki do gry w piłkę nożną pozbawiły jedenastoletniego Mikołaja Drzystka zdrowia. A mogły i życia.

Mikołaj razem z kolegami grał w piłkę na osiedlowym placu zabaw. Wystarczyła chwila nieuwagi, a znalazł się pod stalową, niczym niezabezpieczoną bramką.
- Spadła na mnie, nie wiem kiedy - mówi Mikołaj Drzystek. - Kiedy się przewracała, ja też upadłem na ziemię. Próbowałem się czołgać, żeby uciec, ale nie zdążyłem - dodaje.

Bramka, która waży około 50 kilogramów, spadła chłopcu prosto na brzuch. Mikołaj krzyczał i wił się z bólu. Z pomocą przyszedł przyjaciel ze szkolnej ławy, Piotr Ziemba. - Starałem się zachować zimną krew i jak najszybciej przewieźć Mikołaja do rodziców - mówi Piotr. - Posadziłem go na deskorolkę. To nie było łatwe, bo widziałem, że strasznie go boli. Ale dowiozłem do domu - dodaje.

Stamtąd mama chłopca i starszy brat błyskawiczne zawieźli go do Szpitala Powiatowego w Oświęcimiu. - Syn był dwanaście dni w szpitalu. Wyszedł do domu dopiero co - mówi Iwona Kaleta-Drzystek, mama Mikołaja. - Syn patrzył na mnie, wył z bólu, a ja stałam i płakałam z bezsilności.

Tłumaczy, że żadne leki przeciwbólowe nie działały. Nawet tramal, dopiero najsilniejsza dawka relanium pozwoliła mu zasnąć - dodaje zrozpaczona matka.
Lekarze stwierdzili stłuczenie brzucha i pęknięcie wątroby na długości 35 milimetrów. - Mój syn przez najbliższe pół roku nie może biegać, ćwiczyć, niczego podnieść, najlepiej leżeć, bo wtedy wątroba się regeneruje. Taki tryb życia dla pływaka i tancerza to dramat - dodaje.

Mikołaj musiał zrezygnować z obozu szkoleniowego oraz z wakacji z rodzicami. - Chcę być strażakiem - wyznaje. - Nawet pytałem o możliwość ćwiczeń w naszej Ochotniczej Straży Pożarnej, ale odpowiedzieli mi, że przyjmują od dwunastego roku życia. Teraz nie wiem, jak to będzie za rok, bo czeka mnie seria jedenastu różnych badań. Tak zdecydował lekarz w Tychach, specjalista chorób wątroby. Czy kiedyś będę w pełni zdrowy? - zastanawia się Mikołaj.

Dziś na odpowiedź na to pytanie jest za wcześnie. Wypadkiem zainteresowała się Prokuratura Rejonowa w Oświęcimiu. - Złożyłam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez władze gminy - informuje matka chłopca. - Takie kroki zalecił adwokat, po tym jak wójt zupełnie nie zainteresował się sprawą i odesłał mnie do ośrodka pomocy po zapomogę - dodaje pani Iwona.

Andrzej Bibrzycki, wójt gminy Oświęcim, współczuje chłopcu i jego rodzicom, ale całą sprawę widzi w dwóch wymiarach. - Jest fakt, że jest nieszczęście, ale chyba nie z naszej winy - mówi wójt Andrzej Bibrzycki. - Bramka nie była zabezpieczona. Ale nie my ją instalowaliśmy, tylko ktoś ją przyniósł - dodaje wójt.
Jego zdaniem, regulamin użytkowania placu zabaw, pod którym się podpisał, obejmuje słupy z obręczami do koszykówki, słupki do siatkówki, huśtawkę i piaskownicę.

- Zaraz po wypadku wysłałem tam komisję - mówi wójt Andrzej Bibrzycki. - Stwierdziła ona pęknięcie obręczy kosza, obecność dwóch niewymiarowych bramek stalowych do piłki nożnej i rodzimej produkcji urządzeń do jazdy na rolce. Wszystkie te urządzenia zostały zdeponowane u sołtysa, jako dowód w ewentualnej sprawie sądowej - dodaje.

Zdaniem wójta, gmina wywiązuje się z ciążącej na niej odpowiedzialności. Wszystkie montowane urządzenia mają atest i były instalowane przez fachowców.
- Żeby nie było podejrzeń, komentarzy, że urzędnicy nie znają się na robocie, zamawiamy urządzenia razem z montażem - mówi Bibrzycki.
Jednak spora część mieszkańców Zaborza jest zdania, że władze gminy nie wywiązują się ze swoich obowiązków należycie. Przynajmniej jeśli chodzi o place zabaw.

- Nikt nie dba o ten plac zabaw, a to jest jedna z niewielu rozrywek, jakie tutaj mają dzieciaki przez wakacje - mówi Monika Wojciechowska, matka pięcioletniej Oliwii i dziesięcioletniego Michała. To tylko dobra wola rodziców, że dbają o ten obiekt. Naprawiają usterki, koszą trawę. Do naszych obowiązków to należy? - pyta pani Monika i wskazuje zarośniętą trawą piaskownicę.

Fakt, piaskownica zamiast piasku ma w sobie glinę, chwasty i śmieci. - Bezrobotni, których Powiatowy Urząd Pracy skierował nam do prac interwencyjnych, pracują na wałach - informuje Bibrzycki. - Po całej akcji skieruję ich na Zaborze - dodaje. Jednak rodzice uważają, że jest to zasłona dymna, bo wreszcie doszło do nieszczęścia, którego rodzice od dawna się obawiali, bowiem bramkę podtrzymywały dwa pokruszone pustaki.

- Jak można zarządzać gminą. skoro nie wie się jak zabezpieczyć plac zabaw, na którym bawią się nasze pociechy - żali się Monika Wojciechowska. Wójt gminy wiejskiej Oświęcim Andrzej Bibrzycki jednak czuje się niewinny i czeka na wyrok oświęcimskiego sądu. Ile jeszcze w powiecie jest takich placów zabaw, tego nie wiadomo. Jeśli znacie jakiś, koniecznie dajcie nam sygnał.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto