- Ludzie go kochają i szanują - mówi Marcin Boiński, muzyk, mieszkaniec Oświęcimia i przyjaciel "Dzikiego". Jubilat zaznacza, że najbardziej szanuje młodzież, do której mimo upływu lat też chce się zaliczać. - W moich rówieśnikach nie ma tej energii. Ja za to nie czuję się staro. Młodość gra mi w duszy - dodaje.
Urodził się 13 sierpnia 1950 roku. Drugie życie otrzymał 13 września 1986 roku. Wtedy przestał pić.
- Miałem problem z alkoholem - wyznaje "Dziki". - Chyba z nadmiaru kasy. Straciłem kontrolę nad własnym życiem. Po dwóch próbach samobójczych zrobiłem rachunek sumienia i wyszedłem na prostą dzięki muzyce - dodaje. Wiesław Kaniowski od czasu gdy rzucił alkohol zaczął zapuszczać brodę. Podkreśla, że zgoli ją tylko wtedy, gdy do ust weźmie choć kroplę wódki.
- Dziękuję Bogu, że dostałem od niego głos, a i Riedlowi, że śpiewam - mówi "Dziki". - Dwadzieścia lat śpewałem z Ligą Dusz, teraz z Hendonem i Marcinem Boińskim, kończyć nie zamierzam. "Dziki" nigdy nie odmawia koncertów. Od początku gra w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Ostatnio grał dla powodzian.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?