Jerzy Bogusz (numer obozowy 61) z Krakowa, jeden z dziewięciu żyjących jeszcze więźniów transportu polskich więźniów do KL Auschwitz z 14 czerwca 1940 r. był wczoraj w Oświęcimiu. Przyjechał na obchody 73. rocznicy deportacji.
- Uważam za swój obowiązek być tutaj co roku, aby pamięć o tym, co nas spotkało, przekazać następnym pokoleniom - mówi Jerzy Bogusz, który skończył 92 lata. - Niestety, jest nas coraz mniej. W ubiegłym roku było nas na uroczystościach czterech, teraz jestem sam - dodaje były więzień.
Przed 73 laty Niemcy przywieźli do KL Auschwitz z więzienia w Tarnowie 728 Polaków. Byli wśród nich ludzie z Krakowa, Jarosławia, Nowego Sącza, Sanoka, Przemyśla, Rzeszowa Zakopanego, żołnierze kampanii wrześniowej, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, uczniowie i studenci.
Jerzy Bogusz był dopiero po maturze. Jak opowiada, nie zdołał jeszcze podjąć faktycznej działalności konspiracyjnej, ale został zatrzymany podobnie jak wielu jego rówieśników w Nowym Sączu, jako „potencjalnie niebezpieczna osoba”.
- Kapowie dzień w dzień znęcali się nad nami podżegani przez niemieckich oficerów. Szczęśliwie udało mi się przeżyć to piekło - dodaje Jerzy Bogusz, którego po dwóch latach zwolniono z KL Auschwitz i przed końcem wojny został jeszcze żołnierzem Armii Krajowej.
Spośród byłych więźniów KL Auschwitz na wczorajsze uroczystości przyjechał ponadto Kazimierz Piechowski (numer obozowy 918), który dotarł do obozu w drugim transporcie. Był on organizatorem i uczestnikiem brawurowej ucieczki w esesmańskich mundurach.
Główne uroczystości rozpoczęły się od mszy św. na terenie byłego obozu, którą odprawił bp Tadeusz Rakoczy, ordynariusz diecezji bielsko-żywieckiej. Następnie ich uczestnicy uczcili pamięć ofiar, składając kwiaty przed ścianą śmierci, a potem przed tablicą na budynku, gdzie obecnie mieści się Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Oświęcimiu, a przed 73 laty Niemcy zgromadzili więźniów pierwszego transportu.
Żłobki tylko dla szczepionych