Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oświęcim: Unia zostawiła serce na lodzie, ale zabrakło jej cierpliwości w walce z GKS Tychy [WIDEO]

Jerzy Zaborski
Unia walczyła dzielnie z GKS Tychy, wicemistrzem Polski, ale ambicja tym razem okazała się dla oświęcimian niewystarczającym atutem
Unia walczyła dzielnie z GKS Tychy, wicemistrzem Polski, ale ambicja tym razem okazała się dla oświęcimian niewystarczającym atutem Fot. Jerzy Zaborski
Unia Oświęcim po pięciu zwycięstwach znalazła pogromcę, we własnej hali poległa z wicemistrzem Polski, tyskim GKS (1:4), a w niedzielę czeka ją wyprawa do Jastrzębia. - Szkoda tej porażki, bo przynajmniej punkt był w naszym zasięgu. Tychy są bardziej doświadczone od nas, potrafią cierpliwie wyczekać na błędy rywala i to im się udało – powiedział Grzegorz Piekarski, obrońca Unii i zarazem autor gola dającego jej prowadzenie.

Od początku widać było, że oświęcimianie nie mają dobrego dnia. Owszem, serca nie można było im odmówić, ale z dokładnością było już na bakier. Widać to było w 8 min, kiedy Wojciech Wojtarowicz przegrał pojedynek ze Stefanem Żigardym.

Po zmianie stron Josef Vitek trafił w słupek, ale to miejscowi objęli prowadzenie. Trochę szczęśliwie, bo po strzale Grzegorz Piekarskiego krążek odbił się od poprzeczki, trafił go w plecy i wpadł do siatki. - W_ derbach nie liczy się piękno, tylko to, co jest w siatc_e – podkreślił Grzegorz Piekarski.

Oświęcimianie nie poszli za ciosem, a mieli ku temu wyborną okazję, bo po karach nałożonych na Ferenca i Wanackiego przez 69 s grali w podwójnej przewadze. W drugiej tercji mieli ich łącznie cztery (pozostałe pojedyncze), ale nie potrafili ich zamienić na gola.

Gospodarze tylko przez 65 s cieszyli się prowadzeniem; bo tyszanie rozmontowali ich defensywę.

Jak się gra w przewadze, pokazali miejscowym tyszanie. W pierwszym takim okresie, na początku trzeciej odsłony, Bartłomiej Pociecha mocnym strzałem z linii niebieskiej zaskoczył Michała Fikrta.

Potem tyszanie skupiali się na wybijaniu krążków, a oświęcimianie nie mieli pomysłu na zniwelowanie jednobramkowej straty, choć znowu mieli kilka przewag, w tym kolejnej podwójnej, ale tym razem 36 s.

Po szkolnym błędzie oświęcimskiej defensywy goście zdobyli trzecią bramkę, w obustronnym osłabieniu.

Na 118 s przed końcem trener Unii Josef Dobosz zdecydował się na wycofanie bramkarza, ale ta pokerowa zagrywka przyniosła stratę czwartej bramki.

Unia Oświęcim – GKS Tychy 1:4 (0:0, 1:1, 0:3)
1:0 Piekarski (Kalinowski) 27, 1:1 Galant (Kotlorz, Kartoszkin) 28, 1:2 Pociecha (Bagiński) 42, 1:3 Woźnica (Kotlorz) 57, 1:4 Galant (Kartoszkin, Kotlorz) 60.

Sędziował: Maciej Pachucki (Gdańsk). Kary: 4 – 24 minut (w tym 10 dla Bescha za niesportowe zachowanie). Widzów: 2000.

Unia: Fikrt – Vosatko, Vizvary; Zdenek, Daneczek, Piotrowicz – Gabryś, Ciura; Wojtarowicz, Tabaczek, Jaros – Piekarski, Zukal; Bepierszcz, Kalinowski, Adamus – Fiedor, Szewczyk, Modrzejewski.

GKS: Żigardy – Pociecha, Kotlorz; Vitek, Bagiński, Woźnica – Wanacki, Besch; Kolusz, Kartoszkin, Galant – Mojżisz, Ferenc; Kuzin, Parzyszek, Guzik; Sokół, Majoch, Różycki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto