Oczekiwania na konfrontację z Jastrzębiem – biorąc za wykładnik wcześniejsze dwie rundy w wykonaniu Unii – były bardziej optymistyczne. Wygrywając tylko na wyjazdach, oświęcimianie pokonali w ćwierćfinale broniącą tytułu mistrzowskiego Cracovię, a w półfinałach stoczyli zacięte boje z tyszanami, okrzykniętymi głównymi kandydatami do złotego medalu, ulegając im 2:4.
Zatem planem minimum dla oświęcimian w dwóch pierwszych spotkaniach o brązowy medal było wygranie przynajmniej jednego z nich na wyjeździe, co otworzyłoby przed Unią szansę zakończenia rywalizacji przed własną publicznością.
Najwięksi optymiści liczyli nawet na dwa wyjazdowe zwycięstwa z Jastrzębiem. Teraz oświęcimianie nie chcą dekoracji we własnej hali, bo to tylko może oznaczać zdobycie brązowego medalu przez drużynę z Jastrzębia.
Żeby zrozumieć klimat rywalizacji o brązowy medal, trzeba się cofnąć do...sezonu zasadniczego.
– Przegraniem walki o trzecie miejsce po fazie zasadniczej skazaliśmy się na najtrudniejszy ćwierćfinał _– zwraca uwagę Jerzy Gabryś, jeden z najbardziej doświadczonych obrońców Unii. – _Skutek tego jest taki, że do meczów z Jastrzębiem przystąpiliśmy mając „w nogach” 11 spotkań. Każde z nich było bitwą, wydzieraniem rywalom zwycięstwa z gardła. Tymczasem jastrzębianie mają za sobą tylko pięć potyczek półfinałowych z Sanokiem, bo ćwierćfinały były dla nich lekkim treningiem. Może nie powinniśmy się w ten sposób tłumaczyć, ale w pewnym momencie mogła się z nas zacząć wylewać kumulacja zmęczenia.
Trudno się nie zgodzić z oświęcimskim defensorem. Potwierdzeniem jego słów są liczby. W pierwszym meczu w Jastrzębiu, przegranym 3:6, pierwsza formacja, która powinna być motorem napędowym zespołu, miała udział przy wszystkich straconych golach! Owszem, można to odebrać w kategoriach wypadku przy pracy, bo w drugim spotkaniu było już lepiej. Ale także skończyło się ono porażką (0:3).
– Trzeba zapomnieć o półfinale. Pewnie wciąż mocno siedzi w nas niedosyt, bo mogliśmy zostać największą niespodzianką rozgrywek, gdybyśmy awansowali do finału, ale to już nie wróci _– Jerzy Gabryś jasno stawia sprawę. – _Wydaje mi się, że to właśnie wracanie myślami do potyczek z Tychami było głównym powodem tego, że w pierwszych meczach o brąz nie do końca czuliśmy grę.
Czy bój to będzie oświęcimian już ostatni? Gdy brakuje sił, to głowa musi być atutem...
Jeśli przypomnimy, że we wcześniejszych rundach play-off oświęcimianie wygrali we własnej hali tylko jedno spotkanie, nie brakuje opinii, że dzisiaj to jastrzębianie będą odbierać w Oświęcimiu brązowe medale. - Przecież wygranie jednego meczu wcale nie jest łatwym zadaniem – zwraca uwagę Jerzy Gabryś, jeden z najbardziej doświadczonych obrońców Unii. - Tychy też miały przyjechać do Oświęcimia jak „po swoje” na zakończenie półfinałowej batalii, a wygrały szczęśliwie 1:0. Wydaje mi się, że najpierw trzeba wygrać piątkowe spotkanie, rozpalając iskierkę nadziei, że losy tej rywalizacji można odwrócić. Potem trzeba ją przekształcić w wielki ogień. Postaramy się z siebie wykrzesać ostatnie rezerwy. Skoro mamy już w nogach 13 spotkań w play-off, to na kolejne trzy też znajdziemy parę – tymi słowami oświęcimski defensor sugeruje, że w Unii chcieliby przeciągnąć walkę o brązowy medal do maksymalnej liczby spotkań.
- Jeśli fizycznie możemy się czuć trochę wyczerpani, bo przecież nie jesteśmy maszynami, trzeba pamiętać, że w play-off gra się też głową – zwraca uwagę Wojciech Wojtarowicz, dając do zrozumienia, że w drużynie nie brakuje determinacji do walki o brązowy medal. Wszak w poprzednim sezonie oświęcimianie zakończyli rozgrywki na szóstym miejscu, a więc już zrobili postęp, ale przecież apetyt rośnie w miarę jedzenia.
- Na sportową śmierć nie jestem jeszcze przygotowany, zrobimy zatem wszystko, żeby wrócić do życia w rywalizacji o brązowy medal _– deklaruje Marcin Jaros, kapitan Aksamu. - Skoro coś się zacięło w zwyciężaniu na wyjazdach, to dlaczego nie mielibyśmy zacząć wygrywać u siebie. To jest zadanie dla nas na najbliższe spotkanie._
Chcąc myśleć o wygranej, oświęcimianie muszą podregulować nieco celowniki, bo w ostatnich czterech meczach play-off, licząc ostatnie dwa mecze półfinałowe z Tychami, aż w trzech nie udało im się zdobyć bramki, a bez nich trudno myśleć o przedłużeniu rywalizacji.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?