Oświęcimianie zaczęli grać na poważnie dopiero po zdobyciu trzeciej bramki autorstwa Petera Lipiny. Wtedy już rzucili się do desperackich ataków na mających kłopoty ze skleceniem trzech formacji katowiczan, słabnących zresztą z każdą sekundą. Na 132 s przed końcem Unia wzięła czas, a 12 s później, grając bez Przemysława Witka (zastąpił bardzo słabego Michała Fikrta), Peter Barinka zdobył kontaktowego gola. Na więcej miejscowym zabrakło czasu, choć na 21 s przed końcem karę zarobił Michał Krokosz, więc grający bez bramkarza oświęcimianie mieli o dwóch zawodników więcej. Pozwolili się jednak wyrzucić z tercji obronnej GKS.
- Gdybyśmy przez pierwsze dwie tercje zagrali tak, jak ostatnie 10 minut, nie mielibyśmy kłopotów z odniesieniem zwycięstwa - ocenił Peter Mikula, trener Aksamu. - Zapłaciliśmy wysoką cenę za brak koncentracji.
_- Przez dwie tercje gospodarze pozwolili nam na wiele, więc mając do dyspozycji 14 zawodników, wypracowaliśmy sobie zaliczkę, której przyszło nam desperacji bronić w ostatniej odsłonie. Udało się. To była dla chłopców nagroda za to, że położyli serce na lodzie. Czy jednak w kolejnym meczu damy radę, skoro może nas być jeszcze mnie_j – martwił się Mariusz Kieca, trener katowiczan.
Skoro katowickie serce zostało położone na lodzie, to oświęcimskie zostało najwyraźniej w plecaku. Oświęcimianie wprawdzie po dwóch trafieniach Marcina Jarosa wyszli na prowadzenie, ale na 22 s przed pierwszą pauzą Filip Drzewiecki szybko dopadł odbitego przez Fikrta krążka.
- Co z tego, że w pierwszej przerwie powiedziałem zawodnikom, jak mają grać, skoro wyszli na taflę nieskoncentrowani, dostając dwa gole – żałował Peter Mikula.
Gdyby oświęcimianie wcześniej w ostatniej tercji zdobyli bramkę, być może zdołaliby „zajeździć” rywali. Okazji im nie brakowało. W 42 min Wojciech Wojtarowicz, będąc w idealnej pozycji, szukał lepiej ustawionego Tomasza Jakesza. Ten nie zdołał pokonać Ryana Malinowskiego, a poprawka Romana Tvrdonia była nieskuteczna. Później jeszcze z bliska Tvrdoń nie znalazł sposobu na bramkarza. Przełamanie przyszło za późno i w Oświęcimiu pozostał wielki niesmak, choć nie brakowało ostrzejszych sformułowań.
Aksam Unia Oświęcim- HC GKS Katowice 4:5 (2:2, 0:2, 2:1)
0:1 Mikesz (Drzewiecki, Zukal) 11, 1:1 Jaros (Wojtarowicz, Tabaczek) 15, 2:1 Jaros (Kasperczyk, Barinka) 18, 2:2 Słodczyk (Bigos, Danko) 20, 2:3 Drzewiecki 27, 2:4 Jaskólski (Różycki) 29, 2:5 Frączek (Szymański, Drzewiecki) 41, 3:5 Lipina (Tvrdoń, Jakesz) 53, 4:5 Barinka (Jakesz, Jaros) 59.
Sędziował: Paweł Meszyński (Warszawa). Kary: 6 – 8 minut. Widzów: 500.
Aksam: Fikrt (od 29 Witek) – Kasperczyk, Zosiak, Barinka, Tabaczek, Jaros – Połącarz, Jakesz, Tvrdon, Lipina, Wojtarowicz – Ciura, Gabrisz, Adamus, Różański, Bepierszcz – Piekarski, Nowotarski, Urbańczyk, Stachura, Modrzejewski.
HC GKS: Malinowski – Zukal, Podsiadło, Drzewiecki, Frączek, Szymański – Bigos, Danko, Musiał, Słodczyk, Mikesz – Kostromitin, Krokosz – Jaskólski, Frączek, Różycki.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?