Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwsze karty ponad 120 lat historii kopalni w Brzeszczach

BOK
Widok kopalni w Brzeszczach z początków XX wieku, czyli krótko po powstaniu
Widok kopalni w Brzeszczach z początków XX wieku, czyli krótko po powstaniu Ze zbiorów prywatnych rodziny
Józef Włoszek był młodzieńcem, gdy zatrudnił się w nowej kopalni wybudowanej na początku ub. wieku w Brzeszczach. Przepracował w niej 50 lat.

Jego córka Eugenia Ochmanek na kartach „Żywej Kroniki Życia Codziennego Mieszkańców Gminy Brzeszcze”, opublikowanej przez Stowarzyszenie BRZOST opowiada, że jej ojciec był nie tylko świadkiem, ale uczestnikiem wydarzeń, które dały początek brzeszczańskiej kopalni.

Pierwsze symboliczne łopaty

Ponad 120 lat temu na terenie ówczesnej wsi Brzeszcze rozpoczęto pierwsze poszukiwania węgla, które zainicjował dr Arnold Chaim de Porada Rapaport. Kilka lat potem powstała kopalnia i rozpoczęła się eksploatacja „czarnego złota”.

- Najpierw ksiądz odrzucił cztery łopaty ziemi na cztery strony, potem to samo zrobił dyrektor Drobniak, który w imieniu Rapaporta został zarządcą zakładu, a potem już kopali chłopcy, wśród nich właśnie tata – wspomina zasłyszane rodzinne opowieści Eugenia Ochmanek w rozmowie z Bernardyną Maruszą, wnuczką Józefa Włoszka.

Kopalnia była jej domem

Kopalnia zaczęła się rozwijać. Chętnych do pracy było sporo. Przy jej budowie podstawową siłą roboczą były konie.

- Pobudowano stajnię, którą zarządzał właśnie tata

– wspomina brzeszczanka.

Były dwie olbrzymie stodoły, w których były już sieczkarnie elektryczne, waga, na której specjalnie zatrudniony pracownik ważył porcje siana, owsa dla koni. Później stajnię wykonano także na dole. Jak jednak konie tam zjechały, to już nie wyjeżdżały.

Po I wojnie światowej zakład przejęło państwo, stał się on jedyną państwową kopalnią w kraju.

- Byłam nastolatką i teren kopalni był moim domem. Nasze mieszkanie dwuizbowe było obok stajni. Byliśmy jedyną rodziną mieszkającą na terenie kopalni

– zaznacza pani Eugenia.

Opisuje zajęcia ojca. Do tych podstawowych należało m.in. zamawianie i wydawanie siana oraz zboża dla koni, pisanie dniówek pracownikom.

- Pamiętam, że wchodziłam do markowni i mogłam pomagać w wydawaniu „marek” zjeżdżającym do pracy górnikom i byłam z tego bardzo dumna

– opowiada Eugenia Ochmanek.

Duże stodoły spaliły się w 1946 roku w olbrzymim pożarze, a konie na kopalni były obecne do późnych lat 50. ub. wieku.

W koncernie Hermann Göring

Wcześniej był tragiczny rozdział związany z II wojną światową i niemiecką okupacją. W tym okresie kopalnia została włączona do koncernu Hermann Göring. Pracowali w niej więźniowie KL Auschwitz, przeniesieni na ten okres do podobozu Jawischowitz.

Fundacja z Brzeszcz gromadzi ślady po zbrodni Zobacz TUTAJ

Z tego okresu pani Eugenia pamięta dużą hałdą, pod którą był wielki schron przebity przez więźniów z Auschwitz. Jak był alarm bombowy, to cała okoliczna ludność i pracownicy kopalni mogli się tam schować.

Z tamtych czasów w pamięci pozostały jej także „Marsze śmierci” z obozu Auschwitz nędznie ubranych więźniów. Styczeń 1945 roku był wyjątkowo mroźny.

Kolejne górnicze pokolenia

Z mieszkania na kopalni rodzina Włoszków wyprowadziła się nowego domu w 1947 roku.

- Tata pracował jeszcze na kopalni do roku 1950, miał wtedy 72 lata i 50 lat pracy. Zmarł w 1968 roku w wieku 89 lat

– wspomina pani Eugenia.

Tradycje górnicze są kontynuowane w tej rodzinie przez kolejne pokolenia.

FLESZ: Oddając krew ratujesz życie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Pierwsze karty ponad 120 lat historii kopalni w Brzeszczach - Gazeta Krakowska

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto