Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna. Krzysztof Wądrzyk w Beskidzie Andrychów zrobił swoje

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Krzysztof Wądrzyk (pierwszy z lewej) przeżył w Beskidzie wiele wspaniałych chwil. W czasach jego trzecioligowych występów wygrywał Puchar Polski w wadowcikim podokręgu.
Krzysztof Wądrzyk (pierwszy z lewej) przeżył w Beskidzie wiele wspaniałych chwil. W czasach jego trzecioligowych występów wygrywał Puchar Polski w wadowcikim podokręgu. Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z KRZYSZTOFEM WĄDRZYKIEM, byłym już trenerem czwartoligowego Beskidu Andrychów

- Nie ma Pan wrażenia, że jest uciekinierem z Beskidu Andrychów? Pana druga przygoda z tym klubem trwała tylko rok.
- Nigdzie nie uciekam. Przeciwnie, mam wrażenie, że wszystko doprowadziłem do końca. Seniorzy utrzymali w grupie zachodniej IV ligi piłkarskiej. Zespół jest na solidnym poziomie sportowym, więc mój następca, czyli Jakub Adamus, wszystko ma w swoich rękach. Od niego i od działaczy zależy jakim torem potoczą się losy drużyny. Życzę jej jak najlepiej, bo Beskid zawsze będę miał w sercu.

- Dlaczego tak nagle zdecydował się Pan odejść?
- Nic nie było nagle. Na dobrą sprawę, już po zimowych wyborach nowych władz klubu, którego przez chwilę byłem członkiem zarządu, ale musiałem z niego wystąpić, będąc także trenerem, postanowiłem, że doprowadzę zespół do końca rozgrywek, a potem definitywnie odejdę. Właśnie dlatego Jakub Adamus, który - będąc zawodnikiem także grał w Beskidzie - był przygotowywany do roli mojego następcy. Nic nie odbyło się z dnia na dzień. Odszedłem, bo naprawdę miniony sezon kosztował mnie wiele zdrowia i był najtrudniejszym w 15-letniej karierze trenerskiej. Mam przecież dwójkę małych dzieci. Realizacja sportowych zadań odbywała się kosztem rodziny. To dlatego najchętniej odpocząłbym od trenerki.

- Uprzedził Pan moje pytanie, bo w środowisko piłkarskie aż huczy od plotek w wymienianiu zespołu, który będzie następnym wyzwaniem...
- Najpierw rodzina, więc po powrocie z urlopu będę musiał jeszcze załatwić parę spraw osobistych, a dopiero potem, w połowie lipca, zdecyduję o swojej przyszłości. Nie będę wymieniał nazw klubów do których – zdaniem dobrze poinformowanych – mam trafić. Na pewno czuję satysfakcję, że moja praca jest pozytywnie odbierana przez okolicznych działaczy, skoro na brak ofert nie mogę narzekać.

- Już dwa razy prowadził Pan Beskid. Czy może być kolejny?
- Nigdy nie można mówić „nigdy”. Przecież za pierwszym razem, jeszcze w czasach trzecioligowych występów, zostałem wyrzucony z Beskidu, a – mimo to – podjąłem się z nim pracy po raz kolejny, chociaż po spadku z trzeciej ligi wszedłem na dosłownie „spaloną ziemię”. Drużyny praktycznie nie było, a udało mi się ją zmontować w ciągu krótkiej miesięcznej letniej przerwy. Potem zimą były kolejne zawirowania i znowu 10 zawodników odeszło. To sporo nawet dla mnie. W młode ręce idzie drużyna. Mam też szkółkę piłkarską z Tomkiem Moskałą i Damianem Chmielem. Do Beskidu zawsze mogę wrócić. To mój rodzinny klub, ale na dzisiaj jest to rozdział zamknięty.

Sportowy24.pl w Małopolsce

 

#TOPSportowy24 - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto