Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po dwóch porażkach w Świdniku Kęczanin znalazł się nad przepaścią, jest o krok od spadku

Jerzy Zaborski
Trener Kęczanina Marek Błasiak i jego zawodnicy nie mogą liczyć na cud, tylko muszą walczyć w kolejnym meczu o utrzymanie w I lidze siatkarzy. Najpierw muszą wygrać pierwszy mecz u siebie...
Trener Kęczanina Marek Błasiak i jego zawodnicy nie mogą liczyć na cud, tylko muszą walczyć w kolejnym meczu o utrzymanie w I lidze siatkarzy. Najpierw muszą wygrać pierwszy mecz u siebie... Fot. Jerzy Zaborski
Nie udała się Kęczaninowi wyprawa do Świdnika na mecz przeciwko miejscowej Avii. Po dwóch porażkach poniesionych w trzech setach, w rywalizacji play-out prowadzonej do trzech zwycięstw, jest o krok od spadku z I ligi siatkarzy.

Jeśli jeszcze dodamy, że Kęczanin w tym sezonie nie potrafi grać we własnej hali, to już dzisiaj nie brakuje głosów, że w najbliższą sobotę, 14 marca, pożegna się z zapleczem ekstraklasy.

Kęczanie wiązali spore nadzieje z pierwszymi potyczkami play-out, bo w tym sezonie punktują głównie na wyjazdach. - Planem minimum było wygranie w Świdniku jednego spotkania – rozpoczyna Marek Błasiak, trener kęckich siatkarzy. - Wydaje mi się, że było to zadanie realne do wykonania. Liczyłem, że meczach o wszystko własna hala okaże się dla nas jednak atutem.

Tymczasem pierwsze dwa sety pierwszego spotkania przebiegły pod dyktando świdniczan. - W ostatniej odsłonie prowadziliśmy kilkoma punktami. Mieliśmy w górze piłki, żeby odskoczyć na sześć punktów, ale skoro tego nie zrobiliśmy, rywale złamali nas w końcówce – żałuje kęcki szkoleniowiec, a na potwierdzenie jego słów można przytoczyć zapiski z sędziowskiego protokołu. Było 4:7, 6:9, 10:15, ale od stanu 19:19 zaczęły się kłopoty kęczan. Jeszcze zrobiło się 22:24, ale miejscowi wyrównali stan gry na 24:24, by ostatecznie przeciągnąć seta na swoją stronę.

_- Wydaje mi się, że bliżej wygranej byliśmy w drugim meczu. Rozpoczęliśmy go całkiem dobrze, jednak nasze kłopoty swoje korzenie wciąż mają w słabym przyjęciu, a w zasadzie jego braku _– Marek Błasiak jasno stawia sprawę. - _Bez przyjęcia skrzydłowi nie kończą ataków i koło się zamyka. Drugą partię rozpoczęliśmy od stanu 1:10, co na tym szczeblu nie powinni się zdarzyć _– tymi słowami kęcki szkoleniowiec stara się potwierdzić swoją teorię.

W połowie trzeciego seta drugiego meczu nogę skręcił Mateusz Zarankiewicz. - Od tego momentu nie byliśmy w stanie oprzeć się miejscowym – ocenił Marek Błasiak.

Kibice w Kętach zadają sobie pytanie, czy sztabowi szkoleniowemu do następnego meczu uda się odbudować morale zawodników. - W play-out szybko można powstać z kolan, pod warunkiem, że mocno się tego chce. Nie mamy kadrowego pola manewru, więc będziemy grali tymi, którzy pozostali – trener Błasiak jasno stawia sprawę. - Walczyć muszą też ci mający kłopoty z wytrzymaniem presji wyniku. Nawet, jeśli spadniemy, może nie do końca wszystko będzie stracone.

Avia Świdnik – Kęczanin Kęty 3:0 (25:15, 25:22, 26:24) i 3:0 (25:19, 25:18, 25:23)
Avia: Guz, Peszko, Misztal, Pawłowski, Stępień, Szaniawski, Głód (libero) oraz Baranowski, Gonciarz

Kęczanin: Macionczyk, Zarankiewicz, Janiak, Gaweł, Pietraszko, Mysera, Toczko (libero) oraz Faron, Surma, Błasiak, Biegun.
Stan play-out (do 3 zwycięstw): 2:0 dla Avii, kolejny mecz w Kętach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto