MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Początek operacji Pekin

Robert Małolepszy
Podadzą sobie rękę czy nie? Pogodzą się czy będzie wojna? Takie pytanie zadawali sobie wczoraj wszyscy fani siatkówki w Polsce. Na zgrupowaniu kadry w Spale spotkali się zwaśnieni Paweł Zagumny i Mariusz Wlazły.

Podadzą sobie rękę czy nie? Pogodzą się czy będzie wojna? Takie pytanie zadawali sobie wczoraj wszyscy fani siatkówki w Polsce. Na zgrupowaniu kadry w Spale spotkali się zwaśnieni Paweł Zagumny i Mariusz Wlazły. Ten pierwszy na łamach "Życia Warszawy", po powrocie z nieudanych dla Polaków mistrzostw Europy, przyznał, że Wlazły, nie jadąc do Moskwy, "wbił kadrze nóż w plecy". Z kolei Wlazły zapytany przez dziennik "Polska", czy zagra jeszcze w kadrze, odparł, że "trudno wracać tam, gdzie cię nie chcą".

Obaj bez mrugnięcia okiem przyjęli jednak powołanie na zgrupowanie reprezentacji. Obaj też zgodnie zaprzeczają, jakoby nie podawali sobie ręki. Wczoraj razem ćwiczyli podczas pierwszego treningu, który Raul Lozano zarządził na godz. 16. Wcześniej jednak argentyński szkoleniowiec zebrał całą drużynę w jednej sali i zamknął się ze swoim asystentem Alojzym Świderkiem oraz zawodnikami na ponad godzinę. Czy właśnie wtedy doszło do wyjaśnienia wszystkich nieporozumień? - Nikt nas nie wtajemniczał w szczegóły tego spotkania - mówi menedżer naszej kadry Witold Roman. - Z własnego doświadczenia jednak wiem, a w kadrze trochę lat grałem, że podobne konflikty, które tak naprawdę toczą się tylko na łamach prasy, nie mają żadnego wpływu na pracę zawodników w reprezentacji. Oni wiedzą, jaki mają osiągnąć cel. Ten cel będzie ich jednoczył. Nie muszą się lubić. Dla mnie to nawet nie jest ważne, czy podali sobie rękę, czy nie. Nie przyglądałem się. Podczas treningu współpracowali bez mrugnięcia okiem. Zakończmy więc ten temat. Teraz liczy się tylko awans do igrzysk - apeluje Roman. A droga do uzyskania olimpijskiej kwalifikacji jest bardzo daleka. W odróżnieniu od naszej żeńskiej reprezentacji, męska nie dostała zaproszenia na zawody Pucharu Świata (zaczynają się za tydzień w Japonii). Jako 12. drużyna mistrzostw Europy Polacy muszą za to wziąć udział w prekwalifikacyjnym turnieju do igrzysk, który zaczyna się 28listopadawSzombathely. Na Węgry przyjedzie pięć drużyn z: Estonii, Finlandii, Danii, Belgii i Polski plus gospodarze. Tylko zwycięzca imprezy zyska prawo gry we właściwym europejskim turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk, który w styczniu odbędzie się w Izmirze w Turcji. Stamtąd na olimpiadę do Pekinu pojedzie wyłącznie zwycięzca. Polacy, dzięki wysokiemu miejscu w rankingu FIVB [obecnie druga lokata - red.] w razie niepowodzenia będą mieli kolejną furtkę - jeden z trzech majowych turniejów interkontynentalnych [na razie nie wiadomo, gdzie się odbędą - red.]. - Wyjazd na igrzyska to cel, który nas jednoczy. Dlatego sprawą Wlazły - Zagumny zajmowali się przede wszystkim dziennikarze. My nie przykładaliśmy do niej wielkiej wagi - mówi drugi rozgrywający naszej kadry Łukasz Żygadło. - Jeśli chodzi o zbliżający się turniej w Szombathely, to nie mamy prawa się bać. Wprawdzie podczas ostatnich mistrzostw Europy przegraliśmy zarówno z Belgami, jak i Finami, ale to był wypadek przy pracy. Poziom w Europie bardzo się wyrównał. Z takimi ekipami jak Belgia czy Finlandia możemy jednak przegrać raz na dziesięć razy. Ten raz zdarzył się w Moskwie - dodaje Żygadło. Polacy będą w Spale do 23 listopada. 24 i 25 listopada rozegrają w Czechach dwa sparingi z tamtejszą reprezentacją. Na Węgry pojadą 27 listopada autobusem. Pierwszy mecz dwa dni później z Danią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto