MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Polacy pokochali luksus i zdobywają go na kredyt

Monika Gocłowska
Nastroje Polaków są najlepsze od 17 lat. Tylko w listopadzie wskaźnik optymizmu konsumentów wzrósł o 5 proc. w stosunku do października. Optymistycznie nastawieni Polacy szturmują sklepy z telewizorami, meblami czy ...

Nastroje Polaków są najlepsze od 17 lat. Tylko w listopadzie wskaźnik optymizmu konsumentów wzrósł o 5 proc. w stosunku do października. Optymistycznie nastawieni Polacy szturmują sklepy z telewizorami, meblami czy samochodami, zostawiając tam kwoty, które mogą przyprawić o zawrót głowy.

Na konsumpcję przeznaczymy w tym roku ponad 700 mld zł, czyli o 20 proc. więcej niż rok temu. Na same telewizory wydaliśmy już w tym roku pół miliarda złotych. Większość kupujemy na kredyt, bo nie boimy się ani utraty pracy, ani debetu na koncie. I nawet wczorajsza czwarta już podwyżka podstawowych stóp procentowych o 0,25 pkt (czyli do 5 proc.) nie ostudzi - według socjologów - naszego apetytu konsumpcyjnego.

A już na pewno nie w czasie przedświątecznych zakupów.
Właśnie rozpoczęło się zakupowe szaleństwo. W tym roku po raz pierwszy od lat nie polujemy już na okazje, nie patrzymy na ceny. Sprzedawcy w marketach i salonach potwierdzają, że najchętniej wybieramy produkty ze średniej lub wyższej półki: jak ekspres do kawy, to za co najmniej 1,5 tys. zł, jeśli telewizor, to 37-calowy za co najmniej 7 tys. zł, jeśli samochód, to z napędem na cztery koła za co najmniej 80 tys. zł.

- Z naszych wyliczeń wynika, że klienci wydają w tym roku prawie o 30 proc. więcej niż rok wcześniej - mówi Artur Adamowicz z Elektro World Polska, sieci sklepów ze sprzętem RTV i AGD. Statystyczny klient zostawia tu 400 zł. Rok temu było to o 100 zł mniej.
Tylko w tym tygodniu w salonie Bang & Olufsen, duńskiej firmy słynącej z wysmakowanego wzornictwa i wysokiej klasy sprzętu hi-fi i RTV, sprzedano cztery telewizory Beo Viosion, po 20 tys. euro każdy. Nic dziwnego, że firma planuje otwarcie kolejnych salonów sprzedaży, do których zaprasza na zakupy specjalnie wybranych klientów.

Tegoroczne zakupy Polaków mają też zupełnie nowy wymiar. Nie kupujemy już pierwszego aparatu fotograficznego czy pierwszej pralki. Wymieniamy dobre na lepsze. Wszystko wskazuje na to, że po okresie posuchy chcemy szybko dogonić świat.
- Do sklepu przychodzą klienci wyedukowani i wiedzący, czego chcą. Pytają o konkretne parametry i funkcje aparatów fotograficznych czy laptopów. Widać, że danego sprzętu nie kupują po raz pierwszy - mówi sprzedawca w salonie RTV Euro AGD.

Według prof. Janusza Czapińskiego z Katedry Psychologii Społecznej UW zwiększony apetyt na zakupy to efekt szybkiego awansu materialnego polskich rodzin. Wynika on ze stabilizacji na rynku pracy i dynamicznie rosnących pensji. Tylko w tym roku wzrosną one o co najmniej 10 proc. Polacy, jak nigdy dotąd, zadowoleni są też z perspektyw na przyszłość.

- Takiego dobrostanu psychicznego nie było w Polsce od lat - mówi prof. Czapiński. Grupa naukowców pracujących z profesorem nad "Diagnozą społeczną 2007" oceniła, że aż 76 proc. Polaków to ludzie szczęśliwi. - A kiedy jest dobrze, wówczas konsumpcja nie ma granic - podkreśla Czapiński. - Tak jest na całym świecie.

Apetyty konsumentów rosną w takim tempie, że nie czekamy do następnej pensji z zakupami, ale zadłużamy się wszędzie, gdzie się da: na kartach kredytowych i na rachunkach bankowych, robiąc debety. Wreszcie - bez umiaru zaciągamy wszelkiego rodzaju pożyczki. Zwłaszcza szybkie świąteczne kredyty bez poręczyciela, a często nawet bez zaświadczenia o zarobkach.

Już w październiku tego roku wartość zadłużenia krajowych gospodarstw domowych sięgała 241 mld zł, podczas gdy na koniec 2006 r. były to 182 mld.
- Zaciągamy kredyty, bo optymistyczna wizja przyszłości podsuwa nam myśli o większych zarobkach - mówi prof. Czapiński. Co więcej, wydajemy też oszczędności, wierząc, że szybko odtworzymy stan konta. Mamy przecież pracę, a prognozy gospodarcze ciągle są optymistyczne.

Ekonomiści jednak ostrzegają. Żadna hossa nie trwa wiecznie. Nawet jeśli gospodarka nie wyhamuje, to nadmiar pieniędzy na rynku pociągnie za sobą wzrost inflacji. Już w tym roku inflacja wyniesie ok. 3 proc., choć NBP zakładał 2,5 proc. A w przyszłym roku może przekroczyć 3 proc. - ostrzegają ekonomiści.

Wczorajsza podwyżka stóp procentowych na pewno nie będzie ostatnia, bo RPP będzie walczyć z inflacją. Następnej możemy się spodziewać w styczniu. A to oznacza, że dotkliwiej będziemy odczuwać ciężar zaciągniętych kredytów. Na razie nikt o tym nie myśli. W sklepach z dnia na dzień przybywa klientów. Wszak czas największych zakupowych szaleństw jeszcze przed nami, a oferta handlowa w tym roku jest wyjątkowo bogata. Oby dobry nastrój nie opuścił nas w styczniu, gdy wyjmiemy ze skrzynek pocztowych nową korespondencję z banku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto