Libiążanie nie zagrali źle na boisku jednego z faworytów rozgrywek, ale stracili zbyt dużo bramek. - Powróciły błędy z przeszłości, zaciemniające postawę drużyny na boisku _– zwraca uwagę Andrzej Kos, trener Górnika. - _Widziałem jesienią kilka spotkań, w których chłopcom w podobnych okolicznościach uciekły punkty. Gdybyśmy mieli ich na koncie o kilka więcej, nasza pozycja w tabeli byłaby obecnie bardziej komfortowa. Na dzisiaj plasujemy się na 12. pozycji, ale mamy tylko punkt przewagi nad strefą spadkową.
Z czterech goli aż trzy Górnik stracił po stałych fragmentach gry. - Zatem faworyt nie miał aż takiej przewagi, jak to sugeruje wynik końcowy – uważa trener Kos. - Powiem więcej, to moi chłopcy starali się prowadzić grę. Po meczu powiedziałem im, żeby nie starali się równać go najgorszych. Jak tak dalej pójdzie, będziemy dzierżyć palmę pierwszeństwa w liczbie straconych goli. Na razie mamy drugie miejsce, ale do Nidy Pińczów, plasującej się na przedostatniej pozycji, brakuje nam tylko sześciu trafień. Mam nadzieję, że moje słowa na tyle wyzwolą w chłopach sportową złość, że unikną momentów dekoncentracji.
W Libiążu mówiło się, że przed zamknięciem okienka transferowego skład Górnika zasilą jeszcze kolejni zawodnicy. - Owszem, był pomysł zaangażowania Klemensa Drobniaka – wyjawia Paweł Palczewski, prezes libiążan. - Jednak skoro niedawno, bo w zimowej przerwie, zmienił barwy klubowe z Tempa Białka na wadowicką Skawę w obrębie klasy okręgowej, nie będziemy go namawiać do kolejnej przeprowadzki. Wiele wskazuje na to, że będziemy grali tymi, których już mamy. Wydaje mi się, że – mimo wielu zimowych zawirowań – związanych z poszukiwaniem sponsora, udało nam się zmontować ciekawy zespół, potrafiący powalczyć o utrzymanie. Chłopcy potrzebują trochę więcej szczęścia.
Beskid Andrychów wciąż bez wyjazdowego zwycięstwa
Andrychowianie w tym sezonie na obcych boiskach ugrali tylko punkt, więc w konfrontacji z krakowską młodzieżą liczyli na pierwszą pełna pulę. - Zastanawiam się, co było przyczyną kolejnej porażki. Chyba nie to, że mieliśmy możliwość występu na głównym boisku „Białej Gwiazdy”, przy ulicy Reymonta, bo to odbierałbym raczej w kategoriach sportowego wyróżnienia _– analizuje Krzysztof Wądrzyk. - Być może raczej coraz bardziej irytujące jest to, że wszyscy odliczają nam kolejne spotkania bez punktów na obcych boiskach._
W postawie andrychowskiej defensywy nic się nie zmienia. Niby prezentuje się solidnie, ale zawsze przychodzi moment dekoncentracji, odbijający się na końcowym wyniku. - Jan Tomaszewski, wytykając wpadki kadrze narodowej mówi o wielbłądach, ale w przypadku moich zawodników to jest zbyt łagodne określenie _– twierdzi Wądrzyk. - _Za takie wpadki, jakich chłopcy dopuścili się w Krakowie, należy im się kryminał. Są one o tyle irytujące, że tak samo było w rundzie jesiennej i potem w sparingach. Tłumaczyliśmy sobie wszystko, analizowaliśmy błędy, ale wszystko dobrze wydaje się być tylko w szatni. Powtarzam chłopcom, że takie dalsze postępowanie grozi kolejnymi ładnymi dla oka porażkami.
Andrychowski szkoleniowiec żartuje, że gdyby można było obstawiać mecze Beskidu, kibice mogliby zbić na nich finansową fortunę. To był jednak śmiech przez łzy. - Chłopcy muszą zrozumieć, że na boisku zawsze najskuteczniejsze są najprostsze rozwiązania. Tymczasem często starają się tworzyć coś nowego, zupełnie dla mnie niezrozumiałego – zwraca uwagę Wądrzyk. - Program z cyklu „zrób to sam” był przeznaczony dla majsterkowiczów, a nie dla piłkarzy.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?