Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sebastian Bożenko: Rola lidera kadetów Niwy to wielkie wyróżnienie, ale także i odpowiedzialność

Jerzy Zaborski
Sebastian Bożenko, lider kadetów Niwy Oświęcim
Sebastian Bożenko, lider kadetów Niwy Oświęcim Fot Jerzy Zaborski
Sebastian Bożenko zdobył 71 punktów dla Niwy w trzech meczach koszykarskiego ćwierćfinału mistrzostw Polski kadetów, rozegranego w Oświęcimiu. Gospodarze zajęli jednak 3. miejsce, a do półfinałów awansowały Zastal Zielona Góra i Jedynka Pelplin.

Czy rola lidera zespołu pomaga w grze, czy może jest bardziej ciężarem?

Może na początku powiem, że nie jestem jakimś samozwańczym liderem. Po prostu na parkiecie daję z siebie wszystko. Zdobywam dużo punktów, więc tak oto przypadła mi rola lidera. Na pewno jest to dla mnie wyróżnienie, dopingujące do jeszcze cięższej pracy. Mam jednak świadomość tego, że wszyscy na mnie liczą. Jeśli coś mi nie wyjdzie, bo przecież nie jestem nieomylny, biję się z myślami, że mogłem to zrobić lepiej. Dręczą mnie wyrzuty, że zawiodłem kolegów, trenera...

Zacząłeś wraz z kolegami turniej bitwą z Zastalem, jednym z jego głównych faworytów. Mimo ciężkiej walki przegraliście 86:95...

- Następnego dnia porażką z Jedynką Pelplin 46:78 pogrzebaliśmy szanse awansu do półfinału. Owszem, czuliśmy w nogach mecz z Zastalem, ale przyczyn naszej porażki bardziej doszukiwałbym się w głowach. Czuliśmy niedosyt, bo wygrana nad Zastalem była w zasięgu ręki. Jednak w ostatnim dniu powalczyliśmy ze Stalową Wolą o 3. miejsce, wygrywając 67:58. Gdybyśmy wygrali pierwszy mecz, ten turniej mógłby się dla nas zupełnie inaczej potoczyć. Zostalibyśmy pozytywnie nakręceni.

- Jaki jest twój rekord skuteczności w jednym meczu?

- Pamiętam, że w młodzikach przeciwko Koronie Kraków rzuciłem 52 pkt., a potem, w tym samym sezonie, powtórzyłem to z Regisem Wieliczka. Zresztą pierwszy ćwierćfinał MP graliśmy w młodzikach, ale w nim nie wystąpiłem. Wyłączyła mnie kontuzja.

Jak trafiłeś do koszykówki?

- Jeszcze w „podstawówce” na SKS bawiłem się w koszykówkę. Na jednym z turniejów międzyszkolnych trener Wojciech Porębski coś we mnie dostrzegł, zapraszając na trening. Jestem mu wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobił, publicznie składając podziękowania.

181 cm to nie jest optymalny wzrost dla koszykarza. Nie ciągnęło Ciebie wcześniej do piłki nożnej, hokeja na lodzie?

- Braki wzrostowe muszę na parkiecie nadrabiać sprytem i szybkością. Chyba mi się to udaje. W piłkę wcześniej kopała trochę starsza siostra.

Jak godzisz naukę ze sportem?

- Trzeba umieć sobie zorganizować dzień. To podstawa. Nauczyciele nas lubią, z wzajemnością zresztą. Starają się nas zrozumieć, wiedząc, jaki to dla nas wysiłek. Są też wymagający. Mamy świadomość

Koszykówka to dziś dla Ciebie pasja, ale może w przyszłości okazać się sposobem na życie?

- Na pewno wizja reaktywacji w Oświęcimiu seniorskiej III-ligowej drużyny jest bodźcem do pracy i nadzieją na to, że zawsze znów kiedyś mogę zostać przez kogoś dostrzeżony. Jednak – jak mama stale powtarza – na razie na pierwszym miejscu obowiązek, czyli nauka, a dopiero potem przyjemność, czyli koszykówka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto