Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sebastian Kowalówka (Unia Oświęcim): Gorące i waleczne serca to zbył mały atut na mistrza Polski

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Sebastian Kowalówka (nr 12) podobnie jak każdy z zawodników Unii, w ćwierćfinałach przeciwko Cracovii, zostawił serce na lodzie.
Sebastian Kowalówka (nr 12) podobnie jak każdy z zawodników Unii, w ćwierćfinałach przeciwko Cracovii, zostawił serce na lodzie. Fot. Jerzy Zaborski
Unia Oświęcim przegrała w Krakowie piąty mecz małopolskiego ćwierćfinału hokejowego 4:6 i całą rywalizację z mistrzem Polski 1:4. Ostatecznie to broniące tytułu ”Pasy” zameldowały się w półfinale natomiast podopieczni Josefa Dobosza zakończyli sezon na 7. miejscu i zbierają pochwały za równorzędną walkę z mistrzem Polski.

Piąty mecz rozpoczął się identycznie jak dwa poprzednie oświęcimian pod Wawelem, czyli od objęcia przez nich prowadzenia. Optymiści liczyli jednak, że tym razem uda się uciec przed powtórką z otwarcia ćwierćfinałowej rywalizacji, kiedy potem mistrzowie Polski odwrócili przebieg meczu. W drugim krakowskim spotkaniu oświęcimianie także oddali prowadzenie, ale potem udało im się ostatecznie wygrać w dogrywce.

- Zdecydowanie zbyt szybko daliśmy krakowianom powrócić do gry – uważa Sebastian Kowalówka, autor drugiego gola dla oświęcimian w ostatnim meczu sezonu. - Przecież po raz pierwszy wyrównali po upływie zaledwie 19 s od gola strzelonego przez Damiana Piotrowicza. Gdyby udało nam się „dowieźć” jednobramkową zaliczkę do przerwy, może w szeregi mistrzów kraju wkradłaby się nerwowość, co otworzyłoby przed nami szanse na kolejne gole.

Unia przed przerwą dała sobie strzelić jednak dwa gole i w drugiej odsłonie znowu musiała gonić wynik. - Jednak dzięki grze w podwójnej przewadze udało nam się wyrównać. Dobrze, że chłopcy potrafili ją wykorzystać, bo w play-off są to elementy decydujące o wynikach spotkań – przypomina popularny w Oświęcimiu „Muminek”. - Udało nam się po raz drugi wyjść na prowadzenie. Jednak znowu po niespełna dwóch minutach od trafiania Wojtka Wojtarowicza krakowianie znowu doprowadzili do remisu.

Oświęcimianie w ostatnim meczu sezonu byli bardzo skuteczni. - Strzelając cztery gole w hali mistrza Polski, w dodatku tak klasowemu bramkarzowi jak Rafał Radziszewski, można było spokojnie myśleć o wygraniu i przeciągnięciu rywalizacji o kolejne spotkanie, które odbyłoby się w naszej hali – zwraca uwagę Sebastian Kowalówka, jeden z najbardziej doświadczonych graczy Unii. - Jednak aż sześć straconych goli to zbyt dużo, by myśleć o pokonaniu mistrza Polski.

Na pewno oświęcimianie w Krakowie nie stanowili już takiego monolitu w grze obronnej, jak to było w trzech spotkaniach, w których kibice byli świadkami nadprogramowych emocji. - Krakowianie mają w swoich szeregach mają tak doświadczonych zawodników, którzy potrafią wykorzystać nasze nawet najdrobniejsze potknięcie – tłumaczy Sebastian Kowalówka. - W naszym zespole nie ma aż takich „armat”, żeby kilka razy odwracać przebieg meczu. Dwukrotne objęcie prowadzenia w hali mistrza Polski było i tak sporym osiągnięciem. Niestety, same gorące serca do walki to wciąż zbyt mały atut do pokonania mistrza Polski. Pewnie, że wstydu w meczach przeciwko Cracovii nie przynieśliśmy, ale jestem przekonany, że sezon jeszcze nie musiał się dla nas skończyć. Przynajmniej jeszcze nie w piątym meczu w Krakowie. Szkoda przede wszystkim dwóch spotkań w Oświęcimiu. Powinniśmy oba wygrać, a wtedy wszystko rozstrzygałoby się w siódmym, ostatnim terminie.

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto