Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawa hokejowego walkoweru pomiędzy GKS Katowice i Re-Plast Unią Oświęcim: I nie zadzieraj pan ze mną...

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Fot. Jerzy Zaborski/zrzut z ekranu
W polskim hokeju od lat nie brakuje kontrowersji, więc nie inaczej było w kwestii walki o wynik drugiego meczu ćwierćfinału play-off, w którym GKS Katowice pokonał Re-Plast Unię Oświęcim 5:0, ale oświęcimianie domagali się ukarania rywali walkowerem za złamanie regulaminu dotyczącego obowiązku występu wymaganej liczby młodzieżowców. Wynik został utrzymany w mocy, ale decyzję PHL ogłosił na kilka godzin przed piątą potyczką.

Nie przypadkiem mówi się, że przysłowia są mądrością narodu. A znacie takie, że kruk krukowi oka nie wykole? Pasuje jak ulał do sytuacji w polskim hokeju. Naiwni musieli być ci, którzy liczyli, że władze PHL ochoczo zmienią wynik spotkania, choć oświęcimianie prezentowali twarde dowody odnośnie swoich racji w walce o walkower. W przeszłości na tym etapie rozgrywek zdarzały się podobne sytuacje i mecze były weryfikowane jako walkowery. Skoro we władzach PZHL i PHL decydujący głos mają ludzie ze Śląska, to przecież nie pozwolą skrzywdzić swojego zespołu, choćby druga strona prezentowała nie wiem jak mocne argumenty.

Niektóre media odtrąbiły już walkowera na korzyść oświęcimian, ale skoro władze PHL od momentu ujrzenia przez sprawę światła dziennego, po czwartym meczu ćwierćfinałowej serii zapadły się pod ziemię, to raz. Katowicki klub nie wydał w związku z aferą walkowerową żadnego oświadczenia, a w hokejowym światku mówiło się, że katowiczanie są pewni, iż nic złego im się nie stanie – to dwa. Raz i dwa to trzy, a trzy oznacza tajemnicę. Wystarczy po prostu kojarzyć fakty.

I co? Krajowa centrala w uzasadnieniu swojej decyzji o utrzymaniu wyniku z lodowiska zaprezentowała stanowisko bardzo zbliżone do katowickiego klubu, a to, że oświęcimianie podpisali protokół meczowy bez zastrzeżeń, a nim młodzieżowcy byli oznaczeni, że zagrali. Poza tym, na składanie oficjalnych protestów jest czas godzinę po meczu. Na podstawie meczu (pokazywanego z trzech kamer), PHL nie może jednoznacznie określić, czy katowiccy młodzieżowcy nie brali udziału w meczu. I tak w prosty sposób można ukręcić łeb hydrze.

Trzeba pogratulować władzom PHL fantazji. Już Nikodem Dyzma wiedział, że umiejętność kierowania, to umiejętność podejmowania szybkich decyzji. Można tylko współczuć sędziom, wyznaczonym do prowadzenia piątego spotkania, bo po świeżo ogłoszonej decyzji PHL bez wątpienia na lodzie atmosfera będzie gorąca.

Można mieć nieodparte wrażenie, że PHL pokazał oświęcimianom miejsce w szyku, a cytując klasyka Dyzmę: „I nie zadzieraj pan ze mną, bo to bracie, na dobre nie wyjdzie. No!”

A zwierzchnika trzeba szanować, bo zwierzchnik, to zawsze zwierzchnik, choćby pewne rzeczy spartolił, chyba, że środowisko wybierze sobie innego, ale na to jeszcze nie pora.

Cóż zatem pozostaje oświęcimianom? Podobnie jak Dyzmie w życiu, chwytać ligę za grzywę i walić w pysk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto