Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stefania Wernik z Osieka koło Olkusza urodziła się w obozie Auschwitz. Do Oświęcimia wraca, by nieść przesłanie [ZDJĘCIA]

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Stefania i Jan Wernikowie
Stefania i Jan Wernikowie Blog Adama Cyry / Wprawnym Okiem Historyka
Miejsce urodzenia: Auschwitz-Birkenau. Data 8 listopada 1944 roku. Imię to numer obozowy: 89136 wytatuowany na udzie lewej nóżki. Tak zaczyna się historia Stefanii Wernik z domu Piekarz z Osieka koło Olkusza. Nie może pamiętać tamtych tragicznych wydarzeń, ale ich piętno zostało z nią na zawsze. Poznała je kilka lat po wojnie z opowieści mamy Anny Piekarz. Tegoroczne obchody wyzwolenia Auschwitz poświęcone są takim jak ona "dzieciom Auschwitz".

Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Miała dwa i pół miesiąca, gdy przyszło wyzwolenie

W momencie wyzwolenia KL Auschwitz miała dwa i pół miesiąca. - Mama opowiadała, że po ucieczce Niemców, a jeszcze przed wkroczeniem żołnierzy rosyjskich opatuliła mnie w jakieś duże palto czy koc, położyła na odwróconym taborecie, który posłużył za sanki i tak opuściłyśmy obóz – mówi Stefania Wernik z domu Piekarz.

Kobieta z malutkim dzieckiem w śniegu i mrozie szła resztkami sił. Chyba jeszcze nie do końca wierzyła, że to upragniona wolność. Przede wszystkim chciała jak najdalej uciec od tego piekła na ziemi. Tak z małą Stefanią dotarła do Libiąża, gdzie przygarnęli je dobrzy ludzie. Mama zapamiętała, że prowadzili sklep i proponowali, żeby zostały dłużej. Potem pojechały do Krzeszowic, skąd zabrał je w rodzinne strony mąż Anny i ojciec Stefanii.

Ocalone z Auschwitz

Anna Piekarz podczas okupacji hitlerowskiej mieszkała z mężem w Czubrowicach. W maju 1944 r. wybrała się do rodzinnego domu w Osieku, żeby przynieść od mamy trochę żywności. Była w drugim miesiącu ciąży. - Osiek podobnie jak Olkusz znajdował się wówczas w granicach III Rzeszy a Czubrowice w Generalnej Guberni - podaje na swoim blogu Wprawnym Okiem Historyka dr Adam Cyra.

Musiała przekroczyć granicę, żeby odwiedzić matkę. Przyłączyła się do kilkunastu kobiet, które szmuglowały wówczas żywność. - Sądziła, że jak one przejdą, to i jej się uda – opowiada pani Stefania.

Po przekroczeniu granicy zostały zatrzymane przez Niemców, którzy zapędzili je do Olkusza. Nie było żadnych tłumaczeń, że szła tylko matki. Nazajutrz ciężarówką przewiezione zostały do obozu Auschwitz-Birkenau. Tutaj na początek usłyszały, że trafiły do obozu śmierci, z którego nikt nie wychodzi.

- Mama nie przyznała się, że jest w ciąży. Bała się, że Niemcy mogą ją zabić wraz z nienarodzonym dzieckiem

– zaznacza Stefania Wernik.

Ciężko pracowała jak inne więźniarki. Dopiero w sierpniu 1944 roku, gdy znalazła się w grupie kobiet, która miała zostać przetransportowana do obozu Ravensbrück, jedna ze współwięźniarek powiedziała kapo, że Anna Piekarz jest w ciąży. Kazano jej wysiąść z transportu.

Stefania przyszła na świat 8 listopada 1944 roku. - Urodziłam się mała i nic dziwnego w takich warunkach. Umyli mnie w zimnej wodzie pod kranem. Mama przez dwa tygodnie po porodzie leżała chora i słaba. Za to Bóg dał, że miała tyle pokarmu, że mogła dwoje dzieci wykarmić – opowiada pani Stefania.

Powrót do rodzinnego domu w Osieku pod Olkuszem

Mąż Anny nie mógł uwierzyć, że żona przeżyła obóz i to jeszcze z małą córeczką. Gdy w końcu ta wiadomość dotarła do jego świadomości, w lutym 1945 przywiózł ocalone z Auschwitz do domu w Osieku.

Potem poszedł do urzędu stanu cywilnego zgłosić fakt narodzin dziecka, ale nie powiedział, że córka urodziła się w obozie Auschwitz. Podał jako miejsce urodzenia Czubrowice.

- Bał się, żeby nie było jakichś kłopotów. Ciągle przecież trwała jeszcze wojna

– mówi Stefania Wernik, która o swoich losach dowiedziała się, będąc małą dziewczynką.

Od maleńkości była bardzo dociekliwa. Widząc na przedramieniu mamy obozowy numer 79414 dopytywała, skąd się wziął. Wtedy usłyszała o losach obozowych mamy i swoich.

Gdy była już dorosła, postanowiła poprawić metrykę urodzenia. Nie było to takie proste. Sprawa musiała trafić do sądu w Krakowie. Chciała jednak, żeby wszystko zostało wyjaśnione, tak jak naprawdę było. I tak jako miejsce urodzenia wpisano jej w metrykę: Oświęcim – Brzezinka.

- Pozostał lęk, senne koszmary, to trudno nawet opowiedzieć. Może zrozumieć tylko ktoś, kto był w tamtym „piekle na ziemi”- podkreśla Stefania Wernik, dodając, że bez wsparcia męża Jana, pochodzącego z Wołynia, który sam ma za sobą tragiczną historię związaną ze śmiercią ojca zamordowanego przez nacjonalistów ukraińskich na początku 1945 roku, ciężko byłoby jej żyć z tym piętnem.

Nie ukrywa, że są to dla niej przeżycia bardzo bolesne, ale zawsze gotowa jest o nich opowiadać, szczególnie młodemu pokoleniu.

- Chcę, by ta moja historia pokazała co to jest dobro, a co jest złem. Żeby nigdy nie dochodziło już do takich okrucieństw

– tłumaczy Stefania Wernik.

Tegoroczne obchody wyzwolenia obozu Auschwitz (27 stycznia) będą poświęcone tysiącom dzieci, których losy były podobne.
Szacuje się, że do Auschwitz deportowanych zostało co najmniej  232 tys. dzieci, z których ok. 216 tys. stanowili Żydzi, 11 tys. Romowie, ok. 3 tys. Polacy, ponad 1 tys. Białorusini oraz kilkuset Rosjan, Ukraińców i innych. Ponad 200 tys. zostało zamordowanych.

FLESZ - Koronawirus. Jak się przed nim uchronić

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Stefania Wernik z Osieka koło Olkusza urodziła się w obozie Auschwitz. Do Oświęcimia wraca, by nieść przesłanie [ZDJĘCIA] - Olkusz Nasze Miasto

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto