18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Kęczaninie Kęty mają problem z syndromem pierwszego seta

Jerzy Zaborski
Siatkarze Kęczanina zastanawiają się, jak mogli przegrać w Nysie do zera.
Siatkarze Kęczanina zastanawiają się, jak mogli przegrać w Nysie do zera. Fot. Jerzy Zaborski
Kęczanin Kęty przegrał w Nysie z mistrzem I ligi siatkarzy w trzech setach i nadal pozostaje bez wygranej w obcej hali. Pomylili się zatem ci, którzy liczyli, że zespół z powiatu oświęcimskiego po wygranej u siebie z Poznaniem 3:2 dojrzał już do zrobienia kolejnego kroku w zapleczu ekstraklasy.

Kęczanie źle rozegrali spotkanie w Nysie taktycznie. – Owszem, hala w Nysie jest specyficzna, bo niska i wąska, ale przede wszystkim chłopcy zawiedli w taktyce zagrywki – uważa Marek Błasiak, trener kęckich siatkarzy. – Mówiło się jedno, a cały czas zagrywaliśmy na miejscowego libero, który nie miał kłopotów z przyjęciem, co w konsekwencji pozwalało nyskiej ekipie na spokojne budowanie akcji.

Podstawowym problemem kęczan jest jednak rozpoczęcie spotkania. – W naszym przypadku można mówić o syndromie pierwszego seta – zwraca uwagę Marek Błasiak. – Na jedenaście spotkań tylko w dwóch przypadkach udało nam się wygrać premierową odsłonę. Tak było przeciwko Pekpolowi Ostrołęka i Ślepskowi Suwałki, czyli wtedy, kiedy wzięliśmy pełną pulę. Wnioski nasuwają się zatem same. Jeśli nie wygramy pierwszego seta, w drugim pojawia się już presja, że jak nie teraz, to mecz może nam się wymknąć spod kontroli. Wtedy łatwiej o błędy i często nasze potyczki kończyły się porażkami, a jak już wygrywaliśmy, to z pełnej puli przypadały nam jedynie dwa punkty, bo jeden trafiał do przeciwnika. Mamy niby na koncie pięć zwycięstw, ale wciąż tkwimy na 10. miejscu, mając na koncie 12 „oczek”.

Kęczanie nie potrafią też pomóc szczęściu. – Wprawdzie graliśmy w hali aktualnego mistrza, który najtrudniejszy okres w sezonie ma już za sobą, ale w opinii wielu postronnych obserwatorów spotkania, ze stylu gry byliśmy nawet zespołem lepszym od gospodarzy. Jednak za wrażenie artystyczne punktów nie przyznają – przypomina kęcki szkoleniowiec.

– Wiem jedno, że końcowy wynik spotkania nie oddaje tego, co działo się na parkiecie. Momentami zagraliśmy jednak za bardzo naiwnie. Brakowało nam też szczęścia, no bo co innego można sobie pomyśleć, skoro w drugim secie prowadziliśmy 18:16, kontrolując grę, a tak mi się przynajmniej wydawało. Jednak właśnie w kilku momentach potyczki w Nysie, mając dwa punkty zaliczki, mając piłkę w górze, nie potrafiliśmy skończyć kolejnych akcji, żeby powiększyć zaliczkę, pozwalającą nam na większy komfort gry. W takich sytuacjach uwidaczniał się także brak szczęścia. Nie udało nam się skończyć akcji. Potem na parkiecie najważniejszą postacią chciał być sędzia, bo zdarzył mu się błąd. Rywalom wyszły dwa asy serwisowe i nagle obraz gry zmienia się przeciwko nam. Tak się przegrywa mecze...

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto