MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkiego ryzyka nie widzę

ROZMAWIAŁ WŁODZIMIERZ JURASZ
Rozmawiamy z Adamem Klockiem, dotychczasowym dyrektorem Filharmonii Kaliskiej, nowo powołanym na stanowisko dyrektora Filharmonii Krakowskiej GK: Co prawda Pańską nominację musi jeszcze zatwierdzić minister ...

Rozmawiamy z Adamem Klockiem, dotychczasowym dyrektorem Filharmonii Kaliskiej, nowo powołanym na stanowisko dyrektora Filharmonii Krakowskiej

GK: Co prawda Pańską nominację musi jeszcze zatwierdzić minister kultury, ale mogę już chyba zapytać. Cieszy się Pan?
- Oczywiście. Przecież jestem z urodzenia Krakusem. Tu się wychowałem, tutaj zaczynałem pod okiem ojca, znanego krakowskiego muzyka, grającego obecnie w orkiestrze Sinfonia Varsovia. Co prawda wyemigrowaliśmy do Warszawy, ale wciąż uważam Kraków za najpiękniejsze miejsce na świecie. Zresztą moje związki z Krakowem nigdy nie zostały zerwane, od 9 lat wykładam jako adiunkt w krakowskiej Akademii Muzycznej.

GK: Objęcie tego stanowiska wiąże się z dużym ryzykiem - Filharmonia Krakowska jest od lat krytykowana...
- Ja wielkiego ryzyka nie widzę. Zespół Filharmonii Krakowskiej ma olbrzymie możliwości, możliwości na skalę miasta o randze europejskiej, jakim jest Kraków. Ja znam większość krakowskich artystów. Jeśli muzycy zobaczą, że może powstać orkiestra na miarę Europy co najmniej Środkowej, mam nadzieję, że dadzą z siebie wiele. A powodzenie zależy właśnie od nich, dyrektor i dyrygent nie grają, pełnią trochę taką rolę, jak trener drużyny piłkarskiej. Trzeba zachęcać do występów w Krakowie najlepszych dyrygentów, trzeba opracować ciekawy program. Trzeba też tchnąć w muzyków wiarę we własne możliwości, na przykład poprzez organizowanie występów na ważnych międzynarodowych imprezach. To będzie zachęcać do pracy nad sobą i podnoszenia poziomu. Nie można też zapominać o stronie finansowej, muzycy zarabiają bardzo słabo. Takim źródłem dochodów mogą być chociażby nagrania muzyki filmowej.

GK: Jak widzę, ma Pan sporo entuzjazmu i pomysłów...
- Myślę o wielu kwestiach. Na przykład o rozszerzeniu programu, graniu koncertów nie tylko poważnych, chociażby wspólnie z muzykami jazzowymi.

GK: To brzmi ciekawie, pamiętam znakomitą płytę, jaką filharmonicy londyńscy nagrali przed laty z rockową grupą Deep Purple...
- Nie boję się żadnych projektów, o ile są artystycznie szlachetne. W Kaliszu nasza orkiestra grała wraz z Leszkiem Możdżerem, specjalnie dla nas Włodzimierz Pawlik napisał kilka utworów, które wykonaliśmy wspólnie z jego trio. Takie działania w niczym Filharmonii nie uwłaczają. Oczywiście trzeba też szanować tradycję, Filharmonia musi być ostoją sztuki najwyższej.

GK: Kierowanie Filharmonią to nie tylko kwestie muzyczne, ale i organizacyjne.
- Oczywiście. Dlatego myślę, że Filharmonia Krakowska, czego do tej pory nie robiła, powinna wychodzić więcej także poza swój budynek, brać czynniejszy udział w organizowaniu życia muzycznego miasta i być bardziej w mieście widoczna. Myślę o dwóch festiwalach: międzynarodowym w trakcie sezonu oraz letnim, przecież w wakacje popularny wśród turystów Kraków ma tylko sierpniową Muzykę w Starym Krakowie. Filharmonia Krakowska powinna także grać poza Krakowem, w innych miejscowościach Małopolski. Mamy tu przecież wiele przepięknych obiektów. I, co jasne, znakomitą publiczność.

GK: Jest Pan nie tylko dyrektorem i dyrygentem, ale także instrumentalistą, wiolonczelistą. Czy bycie dyrektorem nie przeszkadza Panu w kontynuacji kariery wiolonczelowej?
- Przeszkadza. Ale coś za coś, coś trzeba wybrać. Jednak wszystko da się połączyć. Od przyszłego sezonu będę I gościnnym dyrygentem orkiestry Arizona Symphony, ale to wiąże się zaledwie z czterema wyjazdami w roku. Lubię wyzwania, lubię być organizatorem, skończyłem nawet kiedyś podyplomowe studia menedżerskie w Kolonii. Oczywiście nie zdecydowałbym się na powrót do Krakowa w takiej roli, gdyby nie dwa lata spędzone w Kaliszu. Prowadzenie takiej instytucji nie jest łatwe, jeśli wcześniej się tego nie robiło. To była dobra szkoła. Musiałem załatwiać wiele czysto urzędowych spraw, musiałem znać się na wszystkim, od prawa administracyjnego, przez organizowanie przetargów, po wbijanie, tak, tak, gwoździ. Na szczęście do tej pory wszystko dobrze się udawało.

GK: Czy w takim wypadku zobaczymy Pana w Krakowie z wiolonczelą?
- Zagram z największą przyjemnością. Ale nie będzie to nic specjalnie oryginalnego. Poprzedni raz występowałem w Krakowie w lutym tego roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Robert EL Gendy Q&A

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto