Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Gruszka (Kęczanin Kęty): Ciężką pracą chcę spełnić swoje ukryte marzenie

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
21-letni Wojciech Gruszka jest jedną z wiodących postaci Kęczanina Kęty, występującego w drugiej lidze siatkarzy. Kęcki przyjmujący w całej swojej przygodzie z siatkówką musi "zmagać się" legendą swojego wujka, Piotra Gruszki, byłego reprezentanta Polski, trzykrotnego uczestnika igrzysk olimpijskich.

Wydaje się, że - jeśli ktoś dorastał w siatkarskiej od pokoleń rodzinie - bo dziadek był siatkarzem, wujek Piotr, a także tata Maciej, to najmłodszy z klanu Gruszków musiał pójść w ich ślady.

- Nikt mnie do niczego nie zmuszał - zaznacza ze śmiechem Wojciech Gruszka. - Oczywiście, że od najmłodszych lat odbijałem piłkę z tatą, ale było to na zasadzie zabawy. Chciał mi pokazać sposób na spędzenie wolnego czasu. Szybko zabawa przerodziła się jednak w pasję. Sam dokonałem wyboru dyscypliny. Pochodząc z tak usportowionej rodziny nie mogłem pozostać obok sportu.

Gruszka to brzmi dumnie

Młody Wojtek, mając już 9 lat, z podziwem patrzył w telewizji na wujka Piotra, walczącego na igrzyskach w Pekinie, w 2008 roku. Podkreśla, że wujek bardzo wysoko zawiesił sportową poprzeczkę. Przyznaje, że - jako młody chłopiec - musiał się mierzyć ze sławą wujka.

- Słyszałem niejednokrotnie szepty kolegów, że jak mam sławnego wujka, to wydaje mi się, że wszystko potrafię – wspomina kęcki siatkarz. - Na początku takie uwagi trochę bolały, ale z czasem przestałem się nimi przejmować. Powiedziałem sobie, że Gruszka to brzmi dumnie. Wujek tylko ciężką pracą doszedł do swoich sukcesów. Ja też tylko sobie zawdzięczam to, w jakim miejscu się znalazłem, a przecież - mimo młodego wieku, mam za sobą kilka seniorskich sezonów.

Posmakował każdej pozycji

Początki siatkarskiej przygody nie były łatwe. To dlatego, że Wojciech Gruszka nie był potężnej postury. Koledzy z parkietu długo patrzyli na niego z niedowierzaniem, że potrafi w ogóle coś na boisku zrobić. - To dlatego cały czas musiałem dołożyć od siebie „coś” innego – podkreśla Wojciech Gruszka. - Trzeba było nadrabiać szybkością czy zwinnością. Jak to mówią, co cię nie dobije, to tylko może wzmocnić.

Z racji skromnych jak na siatkarza warunków fizycznych, grał na każdej pozycji. Grywał nawet na środku. Z kolei w młodzikach występował na rozegraniu. To dlatego, że – jak mówi zawodnik – miał „miękkie” palce. Potem grywał na libero.

- Jednak najbardziej odpowiada mi obecna pozycja, czyli przyjmującego – twierdzi Wojciech Gruszka. - Na boisku bardziej odpowiada mi defensywna postawa, czyli gra w obronie. W zagrywce też czuję się dobrze. Przyszedł okres, kiedy wyciągnęło mnie trochę do góry, a koledzy poszli trochę wszerz, więc dysproporcje fizyczne zniknęły.

Dorastanie pod okiem taty

Nie dość, że Wojciech Gruszka miał sławnego wujka, to od początku przygody z siatkówką występował pod okiem taty – Macieja, także byłego siatkarza. W minionym sezonie Wojtek po raz pierwszy w seniorach wystąpił pod komendą ojca.

- Nigdy ze strony taty nie tylko nie mogłem liczyć na taryfę ulgową, ale był także bardzo powściągliwy w pochwałach po dobrym wykonaniu przez mnie pracy na boisku

– zwraca uwagę Wojciech Gruszka. - Z perspektywy czasu widzę, że to było dla mnie bardzo dobre. Po prostu tata nie dał mi spocząć na laurach, co mogłoby się zdarzyć w przypadku zbyt częstych pochwał. Zdarzało się tak, że w dobie młodzieżowego buntu, nie mogąc pogodzić się z pewnymi decyzjami, wyleciałem z treningu. Teraz wspominam takie sytuacje z uśmiechem na twarzy – dodaje siatkarz.

To dlatego nie obawiał się, że pod okiem taty, w minionym sezonie na drugoligowych parkietach, ktoś zarzuci mu granie na kredyt. Każdy w seniorskim zespole, kto pamięta relacje rodzinne wśród Gruszków między ojcem i synem w grupach młodzieżowych, miał zaufanie do nowego szkoleniowca, Macieja Gruszki, który zastąpił Marka Błasiaka.

Dobry finał seniorskiego startu

Wojciech Gruszka pamięta czasy występów Kęczanina na zapleczu ekstraklasy. Wtedy zdarzyło mu się trafić do kadry pierwszego zespołu, ale głównie siedział na ławce. Zdarzyło się czasem zaliczyć epizody. Wtedy był w wieku kadeta. Rezerwa Kęczanina występowała w trzeciej lidze, więc głównie tam zdobywał pierwsze seniorskie szlify, choć na tym szczeblu kadry wielu zespołów były oparte na młodzieży. Seniorskie szlify łączył z występami w ligach młodzieżowych.

Po wycofaniu seniorów z zaplecza ekstraklasy z przyczyn ekonomicznych, Wojciech Gruszka wraz z innymi młodymi zawodnikami został rzucony na „głęboką wodę”. Młodzi chłopcy, mający oparcie w jedynie doświadczonych Kordianie Szpyrce i Arkadiuszu Błasiaku, mieli ratować siatkówkę w Kętach.

- To miał być sezon na przetrwanie, a tymczasem po rocznej „banicji” na szczeblu wojewódzkim awansowaliśmy do drugiej ligi. To był dobry finał początku seniorskiej drogi – uważa kęcki przyjmujący.

Nie oczekuje na protekcję

Ma za sobą trzy mistrzostwa Małopolski juniorów i wicemistrzostwo Polski licealiady. Czwarty sezon na drugoligowych seniorskich parkietach. Jeśli jednak chciałby osiągnąć w siatkówce coś więcej, być może najwyższa pora zrobić kolejny krok naprzód?

Nie brakuje opinii, że dzięki pomocy wujka mógłby dostać szansę pokazania się na testach na wyższych szczeblach, której nie dostaje wielu innych młodych chłopców. Reszta zależałby już od samego zawodnika, czy potrafiłby swoją szansę wykorzystać.

- Pewnie, że mam swoje sportowe marzenia i na drugiej lidze nie chciałbym skończyć przygody z siatkówką – analizuje Wojciech Gruszka. - Jeśli miałbym zagrać wyżej, to chciałbym dojść do wszystkiego dzięki własnej pracy, tak, jak to zrobił wujek Piotrek. Nie chciałbym w przyszłości usłyszeć, że doszedłem do czegoś dzięki protekcji. Jeśli ktoś ma mnie dostrzec, to jako Wojciecha Gruszkę.

Młody siatkarz jest uważnym obserwatorem, potrafiącym wyciągać odpowiednie wnioski.

- Znam przykłady kolegów, którym wydawało się, że byli gotowi do gry na znacznie wyższych szczeblach, a tymczasem szybko stoczyli się po równi pochyłej

– zwraca uwagę kęcki siatkarz. - Czasem, jak się coś bardzo szybko chcę osiągnąć, to można się „sparzyć”. Widzę po sobie, że stale idę do przodu. Jeśli mój sportowy rozwój przebiega prawidłowo, to naprawdę wciąż jestem u progu seniorskiego grania. Wystarczy spojrzeć na obecną kadrę Kęczanina. Jej weteran, Krzysiek Ferek, jest ode mnie starszy o 11 lat, a wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom. Wiek seniorskiego grania stale się wydłuża, więc mam czas. Cierpliwość w sporcie jest bardzo ważna.

Kęcki przyjmujący ma świadomość, że najważniejsze będą najbliższe dwa, może trzy lata. Wtedy musi dać z siebie więcej niż sto procent.

Chce zostać przy sporcie

Wojciech Gruszka ma świadomość, że w życiu nie można mieć wszystkiego. To nie oznacza rezygnacji ze sportowych marzeń, ale trzeba mieć także inny plan na przyszłość. To dlatego jest na drugim roku katowickiej AWF, na kierunku aktywność fizyczna i żywienie w zdrowiu publicznym. - Kończąc taki kierunek można być w przyszłości trenerem osobistym i dietetykiem sportowym – wyjawia kęcki przyjmujący. - Czasu dla siebie nie mam zbyt wiele, ale cieszę się, że – dzięki rodzicom – mogę się skupić na sportowym rozwoju.

Miniony sezon dał satysfakcję

Miniony sezon na drugoligowych parkietach Kęczanin zakończył na trzecim miejscu, przegrywając w play-off z MKS Andrychów 1:3.

Trzeba przyznać, że mecze lokalnych sąsiadów mają specyficzny klimat. Jednak kęczanie od dwóch lat przegrywali potyczki z andrychowianami. Tak było też w minionym sezonie, w fazie zasadniczej. Jednak w play-off kęczanie potrafili wygrać w Andrychowie, doprowadzając w rywalizacji toczonej do trzech zwycięstw do remisu 1:1.

- Jak powtarza mój tata, mecze derbowe trzeba umieć grać – podkreśla Wojciech Gruszka.

- Jednych one mobilizują, a innych deprymują. Po pierwszym, przegranym meczu play-off w Andrychowie, powiedzieliśmy sobie, że musimy przełamać kompleks MKS, no i udało się. Trzeci i czwarty mecz serii przegraliśmy w Kętach, co oznaczało dla nas koniec sezonu. Jednak dał mi on satysfakcję. Nie tylko drużyna, ale także ja, zrobiliśmy kolejny krok w sportowym rozwoju, a to jest najważniejsze.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wojciech Gruszka (Kęczanin Kęty): Ciężką pracą chcę spełnić swoje ukryte marzenie - Gazeta Krakowska

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto