MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wspaniały show Daniela i Leszka Laszkiewiczów

Paweł Guga
Daniel Laszkiewicz (z prawej) pomimo choroby rozegrał wczoraj świetny mecz FOT. WOJCIECH MATUSIK
Daniel Laszkiewicz (z prawej) pomimo choroby rozegrał wczoraj świetny mecz FOT. WOJCIECH MATUSIK
- To nie mnie, ale mojemu bratu, Danielowi, należą się słowa najwyższego uznania za dzisiejszy mecz - powiedział po spotkaniu Leszek Laszkiewicz. - Ja już przeszedłem grypę żołądkową, a jego dopadła akurat teraz.

- To nie mnie, ale mojemu bratu, Danielowi, należą się słowa najwyższego uznania za dzisiejszy mecz - powiedział po spotkaniu Leszek Laszkiewicz. - Ja już przeszedłem grypę żołądkową, a jego dopadła akurat teraz. Wymiotował nawet w czasie przerw. A zagrał więcej niż świetnie. Wczoraj wszyscy hokeiści zostawili na lodzie wiele potu.

Już na rozjeździe przedmeczowym było widać, jak zawodnicy obu drużyn są "naładowani" i że będzie to mecz walki. Bandy trzeszczały, hokeiści rzucali się na krążki przy strzałach, akcje były szybkie i to do końca spotkania. Czyli kibice oglądali wszystko, czego oczekuje się po meczach w play off. Krakowianie przez cały mecz posiadali wyraźną przewagę (w strzałach 52 do 20). Goście umiejętnie się bronili i wyprowadzali groźne kontry.

I w 5 minucie pierwsza z nich, ale na szczęście dla gospodarzy jedyna, była skuteczna. Luka, po idealnym nagraniu T. Da Costy, pokonał Radziszewskiego strzałem tuż obok słupka. Do końca pierwszej odsłony Jaworski zachował czyste konto, broniąc m.in uderzenia L. Laszkiewicza, Csoricha i Kłysa oraz "przeżywając" bombardowanie w 15 minucie, kiedy to krakowianie grali przez 80 sekund w podwójnej przewadze. W drugiej tercji było podobnie. Ponownie Jaworski pokazał wielką klasę, szczególnie, że goście nawet grając pięciu na pięciu mieli problemy z wyjechaniem z własnej tercji.

W 30 minucie, kiedy krakowianie grali w osłabieniu, D. Laszkiewicz odebrał przy bandzie krążek Gabrysiowi, podał w tempo do swojego brata Leszka jadącego prawie na wprost bramki, a ten znakomicie przymierzył i posłał krążek przy prawym słupku do bramki Jaworskiego. W ostatniej tercji widać było, że to miejscowi mają więcej sił i kwestią były tylko kolejne bramki. W 45 minucie Drzewiecki trafił w słupek z ostrego kąta. W 49 minucie, podczas gry w przewadze krakowian, goście wyprowadzili kontrę, ale odpowiedź pierwszego ataku była znakomita. Akcję rozpoczął L. Laszkiewicz, podał pod bramkę do brata, Daniela, ten idealnie do Słabonia i Jaworski był bezradny wobec jego strzału z bliska.

Po 85 sekundach nastąpiło kolejne wykluczenie w drużynie gości. Krakowianom wystarczyło 28 sekund, aby je wykorzystać. L. Laszkiewicz minął trzech rywali, podał krążek na niebieską linię do Kuca, a zasłonięty nieco Jaworski nie miał szans na obronę jego strzału. Do końca spotkania gospodarze spokojnie utrzymywali wynik, nie dopuszczając, aby rywale sprawdzili formę Radziszewskiego, który, co trzeba przyznać, kilkakrotnie popisał się w tym spotkaniu świetnymi interwencjami.

Szczególnie w 53 minucie, kiedy to krakowianie grali w podwójnym osłabieniu przez 33 sekundy. - To był kolejny trudny mecz w play off - powiedział po spotkaniu trener Comarchu-Cracovii, Rudolf Rohaczek. - Sosnowiczanie znakomicie bronili, no i mieli świetnego w bramce Jaworskiego. My staraliśmy się szybko wchodzić w tercję rywali i tam rozgrywać akcje. Niestety nie za często nam się to udawało. A jeżeli już, to zawodziła skuteczność. Gdyby nie ta "przypadłość", wygrana mogła być wyższa. Najważniejsze, że wygraliśmy pierwszy mecz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Szymon Grabowski: Miejsce Lechii jest w ekstraklasie, Arki również

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto