Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyjazdowe porażki Beskidu Andrychów i Janiny Libiąż, Soła w Oświęcimiu szczęśliwie pokonała Przebój

Jerzy Zaborski
W takich okolicznościach Bartłomiej Sałapatek, obrońca Soły, zapewnił oświęcimianom prowadzenie 1:0 w meczu przeciwko Przebojowi Wolbrom w grupie małopolsko-świętokrzyskiej III ligi piłkarskiej.
W takich okolicznościach Bartłomiej Sałapatek, obrońca Soły, zapewnił oświęcimianom prowadzenie 1:0 w meczu przeciwko Przebojowi Wolbrom w grupie małopolsko-świętokrzyskiej III ligi piłkarskiej. Fot. Jerzy Zaborski
W 5. kolejce grupy małopolsko-świętokrzyskiej III ligi piłkarskiej wyjazdowe sesje Beskidu i Janiny Libiąż zakończyły się porażkami. W kolei Soła Oświęcim w derbach zachodniej Małopolski w dość szczęśliwych okolicznościach pokonała Przebój Wolbrom 4:2.

Solarze w potyczce przeciwko Przebojowi potwierdzili, że jednym z ich atutów są stałe fragmenty gry. Po kornerze bitym przez Pawła Cygnara, przed polem bramkowym odnalazł się stoper Bartłomiej Sałapatek, pokonując Damiana Wiśniewskiego. Rozentuzjazmowani oświęcimianie kołyską dedykowali to trafienie Rafałowi Skrzypkowi, bo przed meczem na boisko dotarła wiadomość, że został ojcem, ale nie wzięli poprawki na to, że od początku to przecież wolbromianie prowadzili grę.

W końcu przewaga gości w polu przyniosła im wymierne korzyści. Po krótko rozegranym rogu, z lewej strony zagrał Mateusz Majcherczyk, a Marek Masiuda tylko strącił piłkę głową i Kamil Talaga był bezradny.
W odpowiedzi po krótko rozegranym kornerze przez Cygnara z Janeczką i dośrodkowaniu tego drugiego, najwyżej do piłki wyskoczył Dawid Wadas.

Szybcy wolbromianie nie zamierzali rezygnować. Po akcji na prawej stronie Marcina Morawskiego strzałem po krótkim rogu popisał się Tomasz Jarosz i mecz znów rozpoczął się od nowa.
Chwilę później Maciej Balawender prostopadłym podaniem obsłużył Jarosza, lecz ten, spudłował, choć był sam przed bramkarzem, ale i też z obrońcą na plecach.

Po zmianie stron goście atakowali. W 55 min minimalnie pomylił się Morawski, uderzając po długim rogu. Z kolei po drugiej stronie boiska, po strzale Jasińskiego, Wiśniewski z trudem przeniósł piłkę na korner (74 min).
Solą meczu była końcówka. Najpierw po skrzydle urwał się Grzegorz Talaga, trafiając z ostrego kąta pod poprzeczkę. Goście postawili wszystko na jedną kartę, lecz po kontrze Mateusz Glenia inny wprowadzony zawodnik, Sebastian Stemplewski, postawił pieczęć na wygranej Soły.

Po meczu wśród kibiców nie brakowało opinii, że piłkarze Soły powinni dać na mszę, że wygrali spotkanie z Przebojem.

ZDANIEM TRENERÓW:
Sebastian Stemplewski, Soła:

- Tylko pierwsza połowa w naszym wykonaniu była słabsza. Zawsze powtarzam, że siłą naszego zespołu jest kolektyw. Poza tym, zwycięzców się nie sądzi.

Maciej Antkiewicz, Przebój:

- Trudno pogodzić się z porażką, kiedy w całym spotkaniu prowadziło się grę. Mając jednego zawodnika więcej chcieliśmy wziąć wszystko, a nie mamy nic. Uczulałem chłopców, że atutami Soły są stałe fragmenty gry i Paweł Cygnar. Jak na ironię, pierwsze dwie bramki straciliśmy właśnie po stałych fragmentach.

Soła Oświęcim – Przebój Wolbrom 4:2 (2:2)
1:0 Sałapatek 13, 1:1 Masiuda 26, 2:1 Wadas 27, 2:2 Jarosz 29, 3:2 G. Talaga 89, 4:2 Stemplewski 90+4.
Sędziował: Rafał Pąchalski (Kraków). Żółte kartki: J. Jamróz, Ząbek (dwie), Cygnar, Janeczko, Stemplewski. Czerwona kartka: Ząbek (73). Widzów: 450.

Soła: K. Talaga – J. Jamróz (64 G. Talaga), Wadas (60 Czarnik), Sałapatek, Ząbek – Stanek, Cygnar (80 Stemplewski), Dynarek, Gleń – Janeczko, Knapik (46 Jasiński).
Przebój: Wiśniewski – Sawczuk, Kiczyński, Michalec, Jurkowski – Grzesiak (60 Szymoniak), Masiuda, Morawski (77 Wasyl), Majcherczyk (86 Wsół) – Jarosz, Balawender (62 Piszczek).

Beskidowi Andrychów zabrakło skuteczności w Poroninie

Beskid Andrychów przegrał wyjazdowe spotkanie z Porońcem Poronin 1:3 (0:1), mocnym kadrowo beniaminkiem grupy małopolsko-świętokrzyskiej III ligi piłkarskiej. Podopieczni Krzysztofa Wądrzyka stracili więcej goli niż we wcześniejszych czterech spotkaniach, kiedy rywali zrobili im tylko jedną „dziurę” w siatce.
- Przyznaję, że zagraliśmy nieco słabiej w obronie niż we wcześniejszych spotkaniach, ale nie aż tak, by stracić trzy gole – uważa Krzysztof Wądrzyk.- Strata pierwszej bramki wynikała z rzutu wolnego, a więc rywale jakoś specjalnie nas nie „rozjechali”.

Strata bramki kilka minut po rozpoczęciu spotkania (dokładnie w 3 min – przy. red) musiała ustawić przebieg rywalizacji. - Zastanawia mnie to, że nie po raz pierwszy w tej jesieni słabo weszliśmy w mecz _– tłumaczy trener Wądrzyk. - W moim odczuciu byliśmy piłkarsko lepsi od gospodarzy, ale zawsze trudno się gra, kiedy trzeba gonić wynik. Nie chciałbym się też tłumaczyć zmęczeniem długą podróżą. Byliśmy raczej nastawieni na to, że gospodarze frontalnym atakiem zmuszą naszą obronę do gry na najwyższych obrotach. Tymczasem zespół, mający w swoich szeregach zawodników z ekstraklasową przeszłością, nie budował akcji od tyłu, preferując najprostsze środki, czyli grę długą piłką. Może taką taktykę narzucało małe boisko._

Po zmianie stron andrychowianie ruszyli ostro do ataku. - Zaczęliśmy tworzyć akcje bramkowe, więc wydawało mi się, że po wyrównującym trafieniu Włodka Kierczaka chwyciliśmy rywala za gardło _– analizuje trener Wądrzyk. - _Niestety, kilka minut później nadzialiśmy się na klasyczną kontrę, a kiedy w końcówce postawiliśmy wszystko na jedną kartę, zostaliśmy skontrowani po raz drugi. O naszej porażce przesądziły indywidualne błędy, które doświadczeni gracze na tym szczeblu potrafią bezlitośnie wykorzystać.

Andrychowianom na razie ciężko o punkty na wyjazdach. W dwóch meczach ugrali tylko punkt. Wcześniej bezbramkowo zremisowali w Libiążu. - W obu tych spotkaniach zabrakło nam szczęścia – uważa trener Wądrzyk. - O ile w Libiążu nasza dobra gra w polu nie miała przełożenia na sytuacje bramkowe, których było niewiele, tak pod Tatrami okazji bramkowych mieliśmy sporo. Na szczęście w środę, 4 września, jest kolejna seria, więc nie ma czasu na rozpamiętywanie pierwszej porażki w tej rundzie.

Trener Janiny przeprasza kibiców za wyjazdowy mecz z Wisłą II Kraków

Janina Libiąż doznała wyjazdowej klęski z rezerwami krakowskiej Wisły 1:4 (0:2), a spotkanie miało zupełnie inny przebieg od tych z początku sezonu.
- O ile po porażce u siebie z Granatem Skarżysko-Kamienna 1:3, czy potem w Bochni 1:5, nie mogłem chłopcom wiele zarzucić, bo rozmiary przegranych były wynikiem splotu nieszczęśliwych okoliczności, tak po wyprawie na rezerwę Wisły przez szatnię przeszła prawdziwa „burza z piorunami” _– wyjawia Piotr Pierścionek, trener Janiny. - Mogę tylko przeprosić kibiców nie tyle za porażkę, bo one są wkalkulowane w sportowe życie, ale przede wszystkim za styl. Przegraliśmy to spotkanie przede wszystkim w złym podejściu do niego. Rezerwa Wisły nie była specjalnie zasilona zawodnikami z „jedynki”. Zresztą, chcąc zdobywać punkty, musimy podejmować walkę z każdym rywalem, bez względu na jego skład._

Szkoleniowiec nie chciał ujawnić, jakimi słowami motywował zawodników na kolejne spotkanie. - _To jest tajemnica szatni – podkreśla. - Chcę zapewnić, że zrobimy wszystko, żeby się zrehabilitować w oczach kibiców na własnym boisku, w najbliższą środę, 4 września, w konfrontacji przeciwko Nidzie Pińczów _– dodaje trener Janiny.

Piotr Pierścionek ma trochę kłopotów kadrowych przed meczem przeciwko Nidzie. - Na rezerwę Wisły nie mogłem skorzystać z usług Tomasza Gucika, a po tym meczu wypadł mi ze składu Łukasz Jamróz. Obaj są młodzieżowcami. Pod potrzeby zawodników mających regulaminem zapewnione miejsce w składzie muszę budować zespół na Nidę, więc pewnie ktoś z podstawowego składu usiądzie na ławce rezerwowych – martwi się trener Janiny. - Jednak nie zamierzamy składać broni. To nie leży w mojej mentalności i zespołów, które prowadzę.
Wyjazdowe spotkanie przeciwko rezerwom Wisły libiążanie zaczęli odważnie. - Gospodarze strzelili pierwszego gola za czwartym podejściem i nagle straciliśmy stabilność – przypomina Pierścionek. - Na drugą połowę mieliśmy wyjść z nastawieniem jak najszybszego odrobienia dwubramkowej straty. Mieliśmy agresywnością zdusić gospodarzy. Nic takiego nie miało miejsca.

Inne mecze: Poprad Muszyna – Bocheński KS 1:3, Unia Tarnów – Dalin Myślenice 1:0, Nida Pińczów – Wierna Małogoszcz 1:1, Łysica Bodzentyn – Granat Skarżysko-Kamienna 0:0, Korona II Kielce – Wisła Sandomierz 1:0, Hutnik Nowa Huta – KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski 1:0.

TABELKA III LIGI:

1. Bocheński KS 5 13 15–3
2. Soła 5 13 14–5
3. Granat 5 10 10–5
4. Korona II 5 10 10–6
5. Hutnik 5 10 9–5
6. Beskid 5 10 7–4
7. Poroniec 5 9 12–12
8. Łysica 5 8 5–3
9. Unia 5 8 6–6
10. Wisła II K. 5 6 7–7
11. KSZO 1929 5 5 6–6
12. Przebój 5 5 9–10
13. Poprad 5 4 4–10
14. Janina 5 4 6–14
15. Wisła S. 5 3 3–7
16. Wierna 5 2 4–9
17. Dalin 5 2 2–8
18. Nida 5 2 3–12

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto