Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zagórze: Dawid Madeja, czyli bramkarski talent do oszlifowania

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Dawid Madeja, 19-letni bramkarza Zagórzanki Zagórze, jest silnym punktem zespołu.
Dawid Madeja, 19-letni bramkarza Zagórzanki Zagórze, jest silnym punktem zespołu. Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z DAWIDEM MADEJĄ, 19-letnim bramkarzem Zagórzanki Zagórze, występującej w V lidze wadowickiej

- Dzielnie spisywał się Pan w Oświęcimiu, w meczu przeciwko liderującej Unii. Skończyło się jednak porażką Zagórzanki 0:1. Szybko stracona bramka, bo już w 3 minucie, z pewnością ustawiła mecz. Z boku wyglądało tak, jakby zlekceważył Pan strzał rywala...

- Na pewno to tylko tak wyglądało. Trener Piotr Szczotka uczy mnie grać nieco wyżej, więc wyszedłem trochę przed pole bramkowe. Spodziewałem się strzału w inny róg, więc - jak się trochę przechyliłem w lewo - nie zdążyłem już zareagować, gdy piłka poszła w przeciwną stronę.

- Potem spisywał się Pan jednak bardzo dzielnie. Czy mecz w Oświęcimiu przeciwko Unii był Pana najlepszym w tym sezonie?

- Trudno powiedzieć. Na pewno razem z kolegami byliśmy bardzo zmobilizowani na lidera. W dodatku wciąż szukamy punktów potrzebnych nam do utrzymania. Niewiele brakowało, a znaleźlibyśmy co najmniej jeden. Szkoda, bo takie minimalne porażki bolą najbardziej

- W tym sezonie Zagórzance nie układa się jakoś z faworytami. Kilka tygodni wcześniej przegraliście na własnym boisku z Orłem Ryczów 1:4, a Pan dostał bramkę za tzw. kołnierz.

- Rzeczywiście, było to dziwne trafienie. Wydaje mi się, że przeciwnik nawet nie chciał strzelać, tylko zagrywać, ale jakoś dziwnie trafił w piłkę i skończyło się wpadką. Po takim golu z jednej strony chciałoby się zapaść pod ziemię, bo dla bramkarza to taki policzek, ale z drugiej wywołuje też sportową złość.

- Mimo młodego wieku, daje się słyszeć głosy, że jest Pan bramkarskim talentem, który trzeba oszlifować. Mecz w Oświęcimiu tylko potwierdził tę opinię.

- Miło mi to słyszeć, zwłaszcza, że swoją przygodę z futbolem rozpoczynałem jako napastnik. Tak było aż do trampkarza.

- Co sprawiło, że zmienił Pan pozycję?

- Nabawiłem się urazu stopy, który nie pozwolił mi strzelać. Stanąłem zatem przed wyborem, albo skończyć całkowicie z piłką w wieku juniora młodszego albo znaleźć sobie inne miejsce na boisku. Pomyślałem o bramce i zacząłem się wdrażać w nowy fach.

- I jakie były pierwsze wrażenie? Nie tęsknił Pan za strzelaniem goli?

- Na początku może trochę i tak, ale z drugiej strony pomyślałem sobie, że przecież pozycja bramkarza jest najbardziej strategiczną. Poza tym, to miłe uczucie, jak się uratuje zespół z opresji i - dzięki moim udanym interwencjom - zdobędzie jakieś punkty, a był przez wszystkich skazany na porażkę. Tak na to teraz właśnie patrzę. Satysfakcja z udanych interwencji jest identyczna jak po strzelonych golach.

- Jednak mówi się, że gra między słupkami jest bardzo niewdzięczna. Napastnik może zmarnować kilka pozycji bramkowych, a - jak ktoś inny strzeli gola - idzie mu to w zapomnienie. Błędy bramkarza są bardziej widoczne, zwłaszcza, jeśli w jego konsekwencji drużyna straci punkt, albo nawet wszystko...

- Każdy stracony gol dręczy moje piłkarskie sumienie. Zawsze analizuję, czy zrobiłem wszystko, żeby zapobiec jego utracie, czy może trochę zawalili koledzy z obrony. Jesteśmy jednak drużyną, więc nikt nie szuka indywidualnych winowajców porażki. Najważniejsze, to być pozytywnie nastawionym do gry.

- To Pana drugi pełny seniorski sezon w wadowickiej okręgówce, ale debiut był znacznie wcześniej, nieprawdaż?

- Pierwszy seniorski mecz zaliczyłem jeszcze jako 16-latek. Byłem jednak wtedy tak spięty, że nie tylko nie pamiętam wyniku, ale także drużyny, przeciwko której zagrałem. Ciągle jestem najmłodszy w drużynie, ale z bramki muszę czasem krzyknąć na starszych kolegów, żeby skorygować ewentualne błędy w ustawieniu.

- Czy traktuje Pan futbol bardziej jako hobby, czy może wiąże Pan z nim nadzieję pokazania się na wyższym szczeblu?

- Na razie trudno mi coś więcej na ten temat powiedzieć. Jako 16-latek zagrałem jeden sparing w trzecioligowej Sole Oświęcim przeciwko Odrze Opole, która awansowała do drugiej ligi. Jednak po jednym sparingu nikt się z Oświęcimia więcej się do mnie nie odezwał. Z kolei zimą Zagórzanka grała sparing z juniorami Rozwoju Katowice. Trener ich bramkarzy zaprosił mnie do Katowic na trening pierwszego zespołu, występującego na zapleczu ekstraklasy. Jednak z powodów osobistych, o których wolałbym nie mówić, w dniu testów nie mogłem pojechać do stolicy Górnego Śląska. Jakoś na razie los nie chce mi pomóc. Będę czekał dalej. W futbolu trzeba być cierpliwym. Póki co, mam jeszcze przed sobą rok nauki w technikum górniczym w Libiążu i maturę.

- W jakich elementach bramkarskiego fachu czuje się Pan mocny?

- Wydaje mi się, że dobrze gram na przedpolu. Nieźle też operuję nogami. To pewnie pozostałość po grze w ataku. Trudno mi się jednak wypowiadać na swój temat. Na pewno brakuje mi specjalistycznego treningu bramkarskiego, choć obecny trener, Piotr Szczotka, i tak dodał mi pewności, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

- Ma Pan swoich najwierniejszych kibiców?

O tak, Anię! Moją lepszą sympatię, która jest na każdym meczu. Po udanych zawodach w nagrodę zawsze mogę liczyć na słodkiego buziaka. Jak coś nie pójdzie, stara się mnie pocieszyć. Chciałbym jej podziękować za to, co dla mnie robi.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zagórze: Dawid Madeja, czyli bramkarski talent do oszlifowania - Oświęcim Nasze Miasto

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto