Zbadali powietrze w Brzeszczach. Jest gorzej niż można było podejrzewać

W ramach monitoringu mierzone jest stężenie pyłu zawieszonego PM10 oraz benzo(a)pirenu. Pomiary pyłów będą publikowane między 15 a 20 dniem danego miesiąca za miesiąc poprzedni, natomiast wyniki benzo(a)pirenu po około dwóch miesiącach.

Na razie opublikowano pomiary dla pyłów za styczeń. Te, okazały się zatrważające. Na 27 dni w miesiącu (z czterech dni brakuje danych), aż w 24 dni pył zawieszony PM10 był powyżej poziomu dopuszczalnego.
- Żadna stacja nie była potrzebna, żeby stwierdzić, że jest źle. W styczniu nawet okna nie dało się otworzyć, bo powietrze aż śmierdziało - mówią mieszkańcy miasta.

Pani Dorota, mieszkanka bloków przy ul. Oświęcimskiej nie raz widziała, jak z kominów leci czarny, albo nawet żółty dym. - Nie wiadomo czym ludzie palą w piecach - stwierdza.

W niektóre dni w Brzeszczach pył PM10 utrzymywał się średnio na cały dzień nawet powyżej 420 mikrogramów na metr sześcienny, gdy poziom dopuszczalny wynosi 50 jednostek. Gdy średnie stężenie całodobowe przekracza 300 jednostek powinno ogłaszać się alarm. Z powodu opóźnienia z publikowaniem danych, nie zrobiono tego ani razu.

W Krakowie przy takich wartościach pyłu zawieszonego wprowadzano darmową komunikacje autobusową, apelowano o nie wychodzenie z domów. Ludzie, którzy musieli iść do pracy czy szkoły masowo wykupowali maski antysmogowe, które dają ochronę przed truciznami z powietrza.

Brzeszczańska stacja, to pierwsza taka w powiecie oświęcimskim. Kolejne najbliższe znajdują się w Wadowicach, Chrzanowie i w Tychach w woj. Śląskim.

- Może te dane zwiększą świadomość ludzi - mówi Malwina Wądrzyk z Brzeszcz. - Tyle się mówi o złym powietrzu w Krakowie, a w Brzeszczach nie raz widziałam biegaczy, albo matki z dziećmi na spacerach, choć siekierę można było w powietrzu zawiesić - kwituje.