Pomocnik Soły Oświęcim, lidera grupy zachodniej IV ligi, był już w poczekalni do wielkiego futbolu, reprezentując barwy krakowskiej Wisły. W ekstraklasie jednak nie zagrał, choć był tego bardzo blisko. Teraz chciałby pomóc Sole, aby Oświęcim był kojarzony z futbolem na solidnym poziomie.
Zobaczyć ekstraklasę z bliska to marzenie każdego młodego chłopca. – Apetyt rośnie w miarę jedzenia _– rozpoczyna Adrian Stanek – _Pamiętam, że jak dowiedziałem się o występie w pierwszym składzie „Białej Gwiazdy”, żyłem tym cały tydzień, nie mogąc spać. Kiedy spełniło się to marzenie, chciałem przynajmniej usiąść na ławce w ekstraklasie. Kiedy i to stało się faktem, liczyłem na występ na krajowych salonach.
Ekstraklasowy debiut przeszedł koło nosa
Popularny „Stano” do pierwszego składu Wisły trafił w 2011 roku, kiedy prowadził ją Robert Maaskant. To pod jego wodzą, mając zaledwie 20 lat, zagrał oficjalny mecz w barwach „Białej Gwiazdy”. – To było w 1/8 finału rozgrywek o Puchar Polski z Limanovią, jesienią 2011 roku _– wspomina Adrian Stanek. – Wszedłem na kwadrans przed końcem, przy naszym prowadzeniu 2:1, a wynik utrzymał się do końca. Wchodząc na boisko, nie byłem stremowany. Trener powiedział mi tylko, bym grał swoje._
Był w składzie pierwszego zespołu Wisły w sześciu meczach ekstraklasy. Najbliżej debiutu na krajowych salonach był w wyjazdowym meczu przeciwko Śląskowi Wrocław. – Pamiętam, jak trener kazał się rozgrzewać nie tylko mnie, ale także Michałowi Szewczykowi i Łukaszowi Rojewskiemu. Miejsce było tylko jedno – wspomina oświęcimianin. – Padło jednak na tego ostatniego. Nawet siedzenie na ławce w ekstraklasie jest wielkim przeżyciem, gdy na trybunach zasiada nawet trzy tysiące widzów, jak to było z Poznaniu.
Nie był w stanie pokonać konkurencji
Do pierwszego składu Wisły był brany pod uwagę nie tylko przez Maaskanta, ale także jego następcę Michała Probierza. Jak mówi, obaj w ustalaniu składu kierowali się aktualną formą zawodnika, nie patrząc na nazwiska.
– Jednak po zakończeniu poprzednich rozgrywek dotarło do mnie, że na pozycjach, na których występuję, czyli bocznej obronie lub pomocy, nie mam szans wygrania rywalizacji z Ivicą Ilievem, Andrażem Kirmem czy tym bardziej Maorem Meliksonem, a gra w Młodej Ekstraklasie, której poziom systematycznie się obniżał, nie do końca mnie satysfakcjonowała _– oświęcimianin tłumaczy swoją decyzję o odejściu z Wisły. – _Postanowiłem coś zmienić. Latem starałem się zaczepić w pierwszoligowym Kolejarzu Stróże, ale potem zdecydowałem się na Sołę Oświęcim, by z nią awansować do III ligi. Chciałbym, aby moje rodzinne miasto miało futbol na solidnym poziomie. Gdy byłem małym chłopcem, Oświęcim był kojarzony z hokejem, bo wiodące drużyny piłkarskie walczyły w ligach terenowych.
Reprezentacyjny epizod
Jeszcze w trampkarzach był zawodnikiem Unii. Jednak drugą klasę gimnazjum rozpoczął w krakowskiej SMS. – Przez pół roku trenowałem w Krakowie, a do Oświęcimia przyjeżdżałem tylko na mecze mistrzowskie. Potem postawiłem już tylko na Kraków – wspomina sympatyczny zawodnik. – Pamiętam, że po jednym z treningów w SMS podeszli do mnie trenerzy Wisły i Cracovii, pytając, w którym klubie z tradycjami chciałbym zagrać. Postawiłem na Wisłę, bo wcześniej inni zawodnicy z Oświęcimia i okolic z mojego pokolenia, jak Kuba Snadny, Paweł Andreas, Dawid Dynarek czy Damian Romanek, wybierali „Pasy”.
Był powoływany także na konsultację do reprezentacji Polski U-15 i U-16 prowadzonych przez Michała Libicha. Razem z nim trenowali Mateusz Możdżeń (obecnie Lech Poznań) czy Ariel Borysiuk (obecnie 1. FC Kaiserslautern).
– _Miałem jechać na międzynarodowy turniej Syrenki, z którego wykluczyła mnie kontuzja, ale dwa tygodnie po nim, jako junior młodszy, pojechałem z juniorami starszymi Wisły na pierwszy międzynarodowy turniej do Chorwacji. Od momentu opuszczenia Oświęcimia moja przygoda z futbolem nabrała zawrotnego tempa. Do kadry potem już mnie nie powoływano – _opowiada Stanek.
Atutem szybkość
Gra na skrzydle wymaga sił i szybkości, która zawsze była jego atutem. – _Lubię mieć przestrzeń na boisku, więc jak tylko mam piłkę przy nodze, zaraz muszę ją sobie zrobić _– podkreśla „Stano”. – _To dlatego zazwyczaj dogrywam piłki kolegom. Jestem w cieniu snajperów, ale wcale nie się uskarżam. Staram się podołać wymaganiom stawianym mi przez szkoleniowców, ale także sobie, bo jestem bardzo ambitny. Jak już trafię do siatki, to wszyscy o tym mówią, a tak było w tym sezonie w Kleczy, gdy otworzyłem wynik wygranego meczu z Iskrą 4:0, strzałem z ponad połowy boiska _– wspomina zawodnik.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?