Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adrian Stanek z Soły Oświęcim, mimo młodego wieku, czuł już z bliska klimat piłkarskiej ekstraklasy

Jerzy Zaborski
Adrian Stanek (przy piłce) lubi sam sobie zrobić przestrzeń na boisku, żeby wypracować któremuś z kolegów jak najlepszą pozycję bramkową.
Adrian Stanek (przy piłce) lubi sam sobie zrobić przestrzeń na boisku, żeby wypracować któremuś z kolegów jak najlepszą pozycję bramkową. Fot. Jerzy Zaborski
21-letni Adrian Stanek, pomocnik Soły Oświęcim, który wcześniej terminował w Wiśle Kraków, przyzwyczajony jest do „czarnej roboty”, z której korzyści czerpią koledzy. Teraz marzy o tym, żeby jego rodzinne miasto było kojarzone z solidną drużyną piłkarską. Razem z kolegami pewnie zmierza do III ligi.

Pomocnik Soły Oświęcim, lidera grupy zachodniej IV ligi, był już w poczekalni do wielkiego futbolu, reprezentując barwy krakowskiej Wisły. W ekstraklasie jednak nie zagrał, choć był tego bardzo blisko. Teraz chciałby pomóc Sole, aby Oświęcim był kojarzony z futbolem na solidnym poziomie.

Zobaczyć ekstraklasę z bliska to marzenie każdego młodego chłopca. – Apetyt rośnie w miarę jedzenia _– rozpoczyna Adrian Stanek – _Pamiętam, że jak dowiedziałem się o występie w pierwszym składzie „Białej Gwiazdy”, żyłem tym cały tydzień, nie mogąc spać. Kiedy spełniło się to marzenie, chciałem przynajmniej usiąść na ławce w ekstraklasie. Kiedy i to stało się faktem, liczyłem na występ na krajowych salonach.

Ekstraklasowy debiut przeszedł koło nosa

Popularny „Stano” do pierwszego składu Wisły trafił w 2011 roku, kiedy prowadził ją Robert Maaskant. To pod jego wodzą, mając zaledwie 20 lat, zagrał oficjalny mecz w barwach „Białej Gwiazdy”. – To było w 1/8 finału rozgrywek o Puchar Polski z Limanovią, jesienią 2011 roku _– wspomina Adrian Stanek. – Wszedłem na kwadrans przed końcem, przy naszym prowadzeniu 2:1, a wynik utrzymał się do końca. Wchodząc na boisko, nie byłem stremowany. Trener powiedział mi tylko, bym grał swoje._

Był w składzie pierwszego zespołu Wisły w sześciu meczach ekstraklasy. Najbliżej debiutu na krajowych salonach był w wyjazdowym meczu przeciwko Śląskowi Wrocław. – Pamiętam, jak trener kazał się rozgrzewać nie tylko mnie, ale także Michałowi Szewczykowi i Łukaszowi Rojewskiemu. Miejsce było tylko jedno – wspomina oświęcimianin. – Padło jednak na tego ostatniego. Nawet siedzenie na ławce w ekstraklasie jest wielkim przeżyciem, gdy na trybunach zasiada nawet trzy tysiące widzów, jak to było z Poznaniu.

Nie był w stanie pokonać konkurencji

Do pierwszego składu Wisły był brany pod uwagę nie tylko przez Maaskanta, ale także jego następcę Michała Probierza. Jak mówi, obaj w ustalaniu składu kierowali się aktualną formą zawodnika, nie patrząc na nazwiska.

Jednak po zakończeniu poprzednich rozgrywek dotarło do mnie, że na pozycjach, na których występuję, czyli bocznej obronie lub pomocy, nie mam szans wygrania rywalizacji z Ivicą Ilievem, Andrażem Kirmem czy tym bardziej Maorem Meliksonem, a gra w Młodej Ekstraklasie, której poziom systematycznie się obniżał, nie do końca mnie satysfakcjonowała _– oświęcimianin tłumaczy swoją decyzję o odejściu z Wisły. – _Postanowiłem coś zmienić. Latem starałem się zaczepić w pierwszoligowym Kolejarzu Stróże, ale potem zdecydowałem się na Sołę Oświęcim, by z nią awansować do III ligi. Chciałbym, aby moje rodzinne miasto miało futbol na solidnym poziomie. Gdy byłem małym chłopcem, Oświęcim był kojarzony z hokejem, bo wiodące drużyny piłkarskie walczyły w ligach terenowych.

Reprezentacyjny epizod

Jeszcze w trampkarzach był zawodnikiem Unii. Jednak drugą klasę gimnazjum rozpoczął w krakowskiej SMS. – Przez pół roku trenowałem w Krakowie, a do Oświęcimia przyjeżdżałem tylko na mecze mistrzowskie. Potem postawiłem już tylko na Kraków – wspomina sympatyczny zawodnik. – Pamiętam, że po jednym z treningów w SMS podeszli do mnie trenerzy Wisły i Cracovii, pytając, w którym klubie z tradycjami chciałbym zagrać. Postawiłem na Wisłę, bo wcześniej inni zawodnicy z Oświęcimia i okolic z mojego pokolenia, jak Kuba Snadny, Paweł Andreas, Dawid Dynarek czy Damian Romanek, wybierali „Pasy”.

Był powoływany także na konsultację do reprezentacji Polski U-15 i U-16 prowadzonych przez Michała Libicha. Razem z nim trenowali Mateusz Możdżeń (obecnie Lech Poznań) czy Ariel Borysiuk (obecnie 1. FC Kaiserslautern).

– _Miałem jechać na międzynarodowy turniej Syrenki, z którego wykluczyła mnie kontuzja, ale dwa tygodnie po nim, jako junior młodszy, pojechałem z juniorami starszymi Wisły na pierwszy międzynarodowy turniej do Chorwacji. Od momentu opuszczenia Oświęcimia moja przygoda z futbolem nabrała zawrotnego tempa. Do kadry potem już mnie nie powoływano – _opowiada Stanek.

Atutem szybkość

Gra na skrzydle wymaga sił i szybkości, która zawsze była jego atutem. – _Lubię mieć przestrzeń na boisku, więc jak tylko mam piłkę przy nodze, zaraz muszę ją sobie zrobić _– podkreśla „Stano”. – _To dlatego zazwyczaj dogrywam piłki kolegom. Jestem w cieniu snajperów, ale wcale nie się uskarżam. Staram się podołać wymaganiom stawianym mi przez szkoleniowców, ale także sobie, bo jestem bardzo ambitny. Jak już trafię do siatki, to wszyscy o tym mówią, a tak było w tym sezonie w Kleczy, gdy otworzyłem wynik wygranego meczu z Iskrą 4:0, strzałem z ponad połowy boiska _– wspomina zawodnik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto