Gdyby Artur Malicki był dzisiaj z nami, pewnie zagrałby w jednym ataku ze swoim synem, Patrykiem. To byłoby piękne spotkanie sportowych pokoleń. Znając zacięcie Artura do sportu, z pewnością szybko nie zawiesiłby łyżew na kołku. A i jako specjalista od ważnych goli, przydałby się bardzo drużynie sposobiącej się do ćwierćfinału play-off.
Przeglądając pożółkłe nieco swoje zapiski sprzed lat, można było spostrzec, że właśnie w trudnych dla zespołu momentach był dla kolegów oparciem. Do dzisiaj pamiętam komentarz Wiesława Jobczyka wygłoszony w Wizji TV, która pokazywała finały oświęcimian z Krynicą. - „Malycky, w szkolny sposób ograł Jaworskiego” - tak legendarny polski hokeista zachwycał się golem Artura, stawiającym pieczęć na mistrzostwie Polski oświęcimian, w którym Unia pokonała we własnej hali KTH Krynica 8:0. Być może dzisiaj nie wszyscy pamiętają, że wtedy, z 7 golami, był najskuteczniejszym oświęcimianinem w rozgrywkach play-off.
Przez całe swoje krótkie życie, był wierny swojemu klubowi. Grał nie tylko w młodzieżowych reprezentacjach Polski (U-18 i U-20), ale także w seniorskiej. Jednak z pewnością kibicom najbardziej w pamięci utkwił jego występ w MŚ grupy B 20-latków, rozgrywanych na lodowiskach w Oświęcimiu i Tychach, gdzie w jednym ataku występował razem z Mariuszem Czerkawskim. Polska wówczas na koniec turnieju doznała jednej porażki z Niemcami, zamykająceh jej drogę do światowej elity.
Z kibicami pożegnał się golem w półfinale Pucharu Kontynentalnego w Bratysławie, w przegranym przez Unię meczu 2:7. Malicki trafił na 1:1, w 27 minucie, ale potem Słowacy ostatecznie rozbili oświęcimian. Unia zajęła w tym turnieju ostatnie miejsce, ale remisem na jego zakończenie z HKm Zvoleń 5:5 umożliwiła gospodarzom awans do turnieju finałowego w Zurychu. Gospodarze w przypływie radości postawili oświęcimianom skrzynkę piwa. Przed ostatnim meczem turnieju nikt nie przypuszczał, że polski „kopciuszek” może urwać choćby punkt Zvoleniovi. Slovan był już pogodzony z tym, że nie awansuje do finału.
Po zakończeniu turnieju, w radosnej atmosferze, Artur Malicki obiecał wówczas polskim dziennikarzom obsługującym imprezę kolejny złoty medal, bramki dla Unii, no i mistrzowską stonogę. Przywilej jej prowadzenia zawsze należał do Niego. Unia zdobyła mistrzostwo, ale już bez Artura. Medal odebrał 6-letni wówczas syn Patryk. To dlatego, że 14 stycznia, w nocy, został potrącony na przejściu dla pieszych. Przez miesiąc w szpitalu walczył jeszcze o życie. Cóż można dzisiaj powiedzieć? Arturze! Dziękujemy i pamiętamy! Kibice mają tylko nadzieję, że skoro w obecnej kadrze Unii mogą podziwiać Twego następcę, to może kiedyś i Jemu przypadnie w udziale przywilej poprowadzenia stonogi, niekoniecznie mistrzowskiej, ale może przy okazji zdobycia przez oświęcimski hokej jakiegoś medalu. A Ciebie, gdzieś tam na górze, niechaj duma ojcowska rozpiera.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?