Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hokej. W wyścigu do półfinału Pucharu Polski Re-Plast Unii Oświęcim pozostało wygrywać i czekać na rozwój wypadków

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Re-Plast Unia Oświęcim prowadziła z GKS Tychy 2:0, ale po golu Filipa Komorskiego tyszanie odwrócili bieg wydarzeń, w ciągu zaledwie kilkunastu minut.
Re-Plast Unia Oświęcim prowadziła z GKS Tychy 2:0, ale po golu Filipa Komorskiego tyszanie odwrócili bieg wydarzeń, w ciągu zaledwie kilkunastu minut. Fot. Jerzy Zaborski
W hokejowej ekstraklasie zawieszono rozgrywki, ustępując miejsca reprezentacji Polski. Walka o punkty zostanie wznowiona 13 listopada 2020 roku, kiedy ostatecznie poznamy czwórkę półfinalistów Pucharu Polski.

Pierwszym celem dla oświęcimskich hokeistów na ten sezon jest właśnie udział w Pucharze Polski. Przypomnijmy, że do półfinałów zakwalifikują się cztery najlepsze zespoły po zakończeniu drugiej serii fazy zasadniczej, a półfinaliści zostaną ustaleni z klucza zajętych w tabeli miejsc: 1-4 i 2-3.

Gospodarzami półfinałów będą zespoły z wyższych miejsc w rankingu. To nowa formuła pucharowych zmagań, bo odstąpiono od rozgrywania Pucharu Polski w formie dwudniowego turnieju w jednym mieście.

Tabela „kłamie”

Przed zawieszeniem rozgrywek oświęcimianie są wiceliderem, czyli są na dobrej drodze do wykonania planu minimum. W związku z pandemią koronawirusa, tabela...”kłamie”. Nie oddaje układu sił na finiszu drugiej rundy fazy zasadniczej, bo tylko prowadzący GKS Tychy i Re-Plast Unia Oświęcim są z rozgrywkami na bieżąco, czyli do zakończenia ważnego etapu zmagań pozostały im do rozegrania po trzy kolejki. Inne zespoły mają spore zaległości w związku z odwołanymi spotkaniami. Pewnym udziału w Pucharze Polski może być tylko liderujący GKS Tychy, mający w dodatku na rozkładzie mecze z outsiderami, czyli Zagłębiem i Stoczniowcem. Pozostałe ekipy, począwszy od wiceliderujących oświęcimian aż do szóstych w tabeli katowiczan, zgłaszają pucharowe aspiracje. O trzy miejsca walczy zatem pięć ekip. Oświęcimianie mają 10 punktów przewagi nad szóstymi Katowicami, ale katowiczanom pozostało do rozegrania aż sześć meczów przy trzech oświęcimian. Inni kandydaci do pucharowych zmagań mają do rozegrania odpowiednio: JKH Jastrzębie – 4 mecze, Podhale Nowy Targ – 5 meczów, Energa Toruń – 6 meczów.

Zajęcie pozycji wicelidera to nie tylko komfort zagrania półfinału u siebie, ale także uniknięcie konfrontacji z mistrzem Polski, tyskim GKS.

Sami skomplikowali sobie życie

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że osiągnięcie pozycji wicelidera, gwarantującego mecz półfinału Pucharu Polski we własnej hali, nie będzie stanowiło dla oświęcimian większego problemu. Sytuację mocno skomplikowały porażki we własnej hali z mistrzem Polski, tyskim GKS i GKS Katowice po rzutach karnych. Planowano w tych potyczkach zdobyć sześć punktów, a przypadły zaledwie dwa. Porażki u siebie były o tyle dotkliwe, bo Unia pogubiła wiele punktów w obcych halach, czyli w Katowicach, Tychach, Krakowie, czy Nowym Targu, a powinna w tych spotkaniach zdobyć kilka punktów. Markowy zespół musi punktować na wyjazdach nie tylko z outsiderami.

- Nie wiem czego kibice, wylewający na forach internetowych swoje żale, chcą od drużyny. Ten rok jest dla nas bardzo trudny. Od początku sezonu nękają nas kontuzje. Bywało, że brakowało siedmiu zawodników, w tym pięciu obrońców. Trenerzy musieli rotować składem. W obronie z konieczności musiał zagrać nawet napastnik, jak to było przeciwko Enerdze Toruń. Liczę, że jak po przerwie dla kadry nasz zespół będzie kompletny, to odzyska pewność – Mariusz Sibik, prezes oświęcimian, nie krył zdenerwowania wypowiadające te słowa.

Unia przegrywa detalami

Irytujące były porażki nie tylko na początku sezonu, bo przecież oświęcimianie najsolidniej przepracowali letni okres przygotowawczy. Ne było kadrowej rewolucji, więc powinni „przetoczyć” się po rywalach, tymczasem przegrali bez walki w Tychach, a mistrzowie kraju mieli mocno zakłócony okres przygotowawczy. Trudno było także wytłumaczyć porażkę w Krakowie.

Ostatnie porażki tuż przed przerwą były z kolei o tyle irytujące, bo oświęcimianie kontrolowali mecz i – prowadząc 2:0 – potrafili przegrać po karnych. Drugi trener Michał Fikrt był zadowolony z postawy zespołu, zwracając uwagę jedynie na krótkie przestoje w grze. Tylko, że właśnie owe przestoje „wywracały” mecz. Trudno zgodzić się z tłumaczeniem, że zawodnicy po stracie pierwszego gola mają chwile zwątpienia. Przecież większość oświęcimskiej armii zaciężnej grała w lepszych ligach w Europie niż polska ekstraklasa. Czym się zatem załamują? Poza tym drużyna chcąca uchodzić za klasową, nie może pozwalać sobie wyrywać punktów w meczach, w których ma kontrolę nad rywalem. Wypadek może się zdarzyć, ale żeby to zaczynało stawać się tradycją, to już lekka przesada.

Słabo rozgrywane przewagi

Oglądając przewagi w wykonaniu oświęcimian można dojść do wniosku, że szybciej nauczy się niedźwiedzia tańczyć, niż Unię zdobywać gole w liczebnych przewagach. Nie chodzi o gole zdobywane przeciwko ligowym słabeuszom, bo to żadna sztuka, ale przeciwko faworytom, w kluczowych momentach rywalizacji. Pamiętamy mecze, kiedy oświęcimianie nie potrafili wykorzystać nawet pięciominutowych przewag, więc potem przegrywali mecze.

Jak ważny jest to element hokejowej rywalizacji warto przywołać ostatni mecz oświęcimian w Nowym Targu, przegrany 2:4, w którym górale aż trzy gole strzelili w przewadze.

Minimum pięć punktów

Z analizy układów spotkań oświęcimian i ich rywali, przy założeniu wygranych faworytów w pozostałych do rozegrania spotkań, wynika, że zdobycie pięciu punktów powinno zapewnić Re-Plast Unii udział w Pucharze Polski, choć niekoniecznie z uprzywilejowanej pozycji wicelidera. Jednak w sporcie faworytem można być tylko na papierze i mecze niekoniecznie muszą się skończyć zgodnie z zaplanowanym scenariuszem. Najlepiej byłoby zdobyć komplet dziewięciu „oczek”. Wtedy nie trzeba byłoby się oglądać na innych. A jaki jest układ gier oświęcimian. Po przerwie czeka ich potyczka u siebie z Cracovią. Potem wyjazd do Torunia i na koniec Zagłębie Sosnowiec we własnej hali.

– Czasem sukces rodzi się w bólach. Niektórzy może już są rozpędzeni, a dla nas ważne jest to, aby trafić z formą w kluczowych momentach sezonu – żyje nadzieją Mariusz Sibik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto