Oświęcimski snajper ma udaną końcówkę sezonu. W ostatnich pięciu meczach zdobył cztery gole. Po wyleczeniu kontuzji długo czekał na swoją szansę. Mocne wejście na boisko miał w Libiążu (3:0). Najpierw wypracował rzut karny, a potem sam strzelił bramkę. Z kolei z Nidą Pińczów zdobył gola i zaliczył dwie asysty (4:2). – To chyba głód futbolu sprawia, że strzelam i podaję _– mówi z uśmiechem Jakub Snadny. – _Mogę tylko żałować, że sezon już się kończy. Do rozegrania pozostały jeszcze cztery mecze, więc mogę poprawić jeszcze obecnie swój dorobek, a mam na koncie osiem trafień, po cztery w każdej z rund.
Przyznaje, że tak trudnego sezonu jak obecnie, nie miał jeszcze w swojej przygodzie z piłką. Po rozegraniu czterech jesiennych spotkań przyplątała mu się kontuzja mięśnia czworogłowego, wykluczająca go z pozostałych spotkań.
– W styczniu powoli wracałem do treningu, ale miałem świadomość, że po tak długiej przerwie ciężko będzie mi odzyskać miejsce w wyjściowym składzie, zwłaszcza, że wśród napastników jest duża konkurencja _– zwraca uwagę Snadny. – Wydaje mi się, że po meczu w Libiążu trener zaczął się do mnie na nowo przekonywać._
Najmłodszemu z braci Snadnych wróżono piłkarską karierę. To dlatego, że – jako 18-latek – zadebiutował w ekstraklasie w barwach Cracovii. – Jak mógłbym tego wydarzenia nie pamiętać – mówi piłkarz. – Wybiegłem na boisko w podstawowym składzie, zaliczając mecz w pełnym wymiarze przeciwko ŁKS. W dodatku wygraliśmy 2:1. Owszem, miałem możliwość wpisania się na listę strzelców, ale lepszy okazał się Bogusław Wyparło.
Wydawało się, że po udanym debiucie Jakub Snadny wywalczy sobie stałe miejsce w szerokiej kadrze „Pasów”. Byłoby to ukoronowaniem przygody z krakowskim klubem, z którym związał się w ostatniej klasie gimnazjum. – Patrząc na wszystko z perspektywy czasu, gdyby pewne sprawy potoczyły się nieco inaczej, może po niezłym debiucie osiągnąłbym w Cracovii coś więcej niż kilka ekstraklasowych epizodów. Nie ma jednak sensu grzebać się w przeszłości – uważa piłkarz Soły. – Potem półrocznym epizodem było dla mnie Zagłębie Sosnowiec w drugiej lidze.
Jednak dopiero w trzecioligowej libiąskiej Janinie odbudował formę, zostając jej „żądłem”. Występował w niej półtora sezonu, trafiając do Soły przed rundą wiosenną w sezonie, gdy walczyła o mistrzostwo w IV lidze.
– Przed powrotem w rodzinne strony pojawiły się propozycje testów z pierwszo– i drugoligowych klubów, ale byłem już „po słowie” z działaczami Soły, więc nie chciałem robić zamieszania. Zresztą, testy to jeszcze nie angaż _– zwraca uwagę Snadny. – _Mimo że wraz z pojawieniem się w Sole zaczęły się moje kłopoty zdrowotne, to jednak wierzę, że los będzie dla mnie i kolegów łaskawy. Chciałbym z drużyną z rodzinnego miasta wrócić na szczebel centralny. Czy jednak w tym sezonie?
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?