Kamil z Oświęcimia na praktyce w Himalajach. Student PWSZ uczył dzieci w Nepalu.
Pięć dni w podróży
Jego podróż na koniec świata trwała pięć dni. Najpierw samolotem do Indii, potem pociągiem do Nepalu, jeepem i wreszcie autobusem. Nie ukrywa, że przeżył stres. – W końcu jechałem trochę w ciemno i do tego to zderzenie mentalności Europejczyka z zupełnie innym światem – opowiada Kamil. Ostatecznie wylądował w Pokharze, drugim co do wielkości mieście Nepalu. To tutaj na zimę przenoszą się dzieci z leżącego na wysokości 3,5 tys. m n.p.m. Jharkotu.
Nauka odbywa się w budynku przystosowanym na szkołę. Wszystko – jak podkreśla student z Oświęcimia – bardzo daleko odbiega od naszych wyobrażeń o szkole. Dzieci w szkole jest 20 w wieku od sześciu do 14 lat. Obok nepalskiego uczą się tybetańskiego, angielskiego, matematyki i do tego jest jeszcze wiedza o zdrowiu. – Z angielskim radzą sobie całkiem dobrze – zaznacza student z Oświęcimia. Jeśli jest ciepło i nie pada, nauka odbywa się na dachu budynku. W przypadku gorszej pogody zajęcia przenoszone są do sali, która poza lekcjami pełni także rolę jadalni. Uczniowie tutaj uczą się i mieszkają.