Maratoński bieg w Oświęcimiu. Okazją jest setny maraton prezesa OKB "Zadyszka".[ZDJĘCIA]
Miał łzy w oczach
Ledwie miesiąc później znów pod Wawelem wystartował w Cracovia Maraton. – Bałem się o swoje możliwości, ale dałem radę i to była wielka satysfakcja. Ze szczęścia na mecie aż się popłakałem – opowiada biegacz.
Jak dodaje, szybko też bieganie nauczyło go pokory. Kilka dni po krakowskim maratonie, zadowolony z siebie pobiegł w „Wielkiej Majówce” w Oświęcimiu. To było raptem kilka kilometrów, ale ledwie przyczołgał się do mety. Organizm się zbuntował. Obiecał wówczas żonie, że w ciągu roku będzie startował w co najwyżej dwóch maratonach, ale nie był w stanie słowa dotrzymać.
– Maraton niesamowicie wciąga. Gdy biegnie się ostatnie kilometry, człowiek zastanawia się, po co to wszystko, że to już ostatni raz. Ale zaraz za metą zaczyna myśleć, gdzie i kiedy jest następny – mówi Obstarczyk.
W 2006 r. wystartował po raz pierwszy za granicą. Najpierw był Rzym, potem Koszyce. W kolejnych latach startował w Barcelonie, Wiedniu, Berlinie, Pradze, Cannes, Kopenhadze, Florencji, Trieście, Davos. Ta lista jest dłuższa.