Kierowcy nie kryli oburzenia w związku z – ich zdaniem – źle przeprowadzoną akcją. W komentarzach w mediach społecznościowych sypały się gromy, że taką operację można było przeprowadzić w godzinach porannych, kiedy ruch samochodowy jest mniejszy albo wieczorem.
Wyłączony kawałek ulicy Dąbrowskiego i miasto stanęło w jednym wielkim korku
Około godziny 14 strażacy przystąpili do odśnieżania dachu. Policja wyłączyła z ruchu ulicę Dąbrowskiego od świateł, przy placu Kościuszki, do zjazdu przed mostem Piastowskim w ulicę Zamkową. Wystarczyło kilkanaście minut, żeby miasto stanęło w korku.
Sznur samochodów, od świateł przy placu Kościuszki, ciągnął się aż pod Synthos. Ci, którzy chcieli uciec na most Jagielloński, szybko zablokowali całkowicie ulicę Królowej Jadwigi. Sznur aut ciągnął się od rodna przy Biedronce, przy ulicy Królowej Jadwigi, aż do osiedla Chemików. Zablokowana była DK 44, czyli obwodnica miasta.
- To dlatego, że ludzie szukali alternatywnych rozwiązań, żeby dostać się na jeden z dwóch mostów. Szybko blokowały się poprzeczne drogi, prowadzące do ulic Dąbrowskiego, czy Zaborskiej. Poruszanie się po osiedlu Chemików, było prawie niemożliwe – pieklił się 50-letni Józef, który około godziny 15 chciał odebrać żonę z pracy z części miasta znajdującej się po drugiej części rzeki Soły. - Szukałem objazdów bocznymi uliczkami, Piłsudskiego, potem Harcerską, żeby od ulicy Krasickiego dostać się na Górnickiego, a stamtąd obok zamku być blisko mostu Piastowskiego. Wielu myślało podobnie, więc – kiedy wyjeżdżałem z Krasickiego w Górnickiego i znów zderzyłem się ze „ścianą”, postanowiłem wrócić na plac Kościuszki, a żona dwa kilometry z Zasola przyszła na nogach i dopiero wróciliśmy do domu.
- Trzeba nie mieć wyobraźni, żeby w godzinach szczytu przeprowadzać takie operacje. Ze Starego Miasta, na dworzec PKP, jechałem 90 minut. Córka wróciła ze szkoły, więc miała sporo bagażu, i nie mogłem do niej dotrzeć – pieklił się Władysław, który zadzwonił do naszej redakcji. Jak twierdzi, właśnie z naszego portalu dowiedział się o przyczynach paraliżu komunikacyjnego miasta.
- Wracając z obiadu u mamy, w Babicach, ponad 90 minut zajęło mi pokonanie trasy w osiedle Chemików – wyjawił oburzony 49-letni Piotr.
Strażacy: sytuacja była groźna
Strażacy tłumaczą, że operacji odśnieżania dachu nikt nie planował. Otrzymali zgłoszenie o wiszących „czapach” śniegu z dachu kościoła i od razu wysłali zastępy do działań prewencyjnych. Na miejscu byli przed 14. Prace mogli rozpocząć dopiero w momencie zamknięcia części ulicy Dąbrowskiego przez policję.
- Gdyby śnieg spadł na samochód i doszłoby przez to do jakiejś tragedii, z ofiarami włącznie, to byłoby szukanie winnych. Pamiętajmy, że tragiczne wypadki wiążą się z działaniami prokuratorskimi, a wtedy miasto sparaliżowane byłoby nie przez dwie i pół, ale może osiem godzin – informuje dyżurny oświęcimskiej PSP.
Strażacy zakładali, że prace przy odśnieżaniu dachu zajmą najwyżej godzinę. Praca na wysokości jest jednak trudna. Dlatego praca przeciągnęła się ponad przewidziany czas.
- Trzeba jednak podziękować władzom miasta za sprawną koordynację działań. Dzięki wiceprezydentowi i służbom komunalnym, usunięty z dachu śnieg został szybko sprzątnięty z drogi i wywieziony – dodają w oświęcimskiej PSP.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Wielka woda wiele razy zalewała Kęty. Niosła strach i zniszczenie
- Świąteczne ozdoby do kupienia na targowisku w Oświęcimiu
- Działki budowlane w Oświęcimiu i okolicy. Poznajcie oferty
- Mateusz Olszak i Zuzanna Basak mistrzami świata w tańcu Latin Show!
- Sezon dla morsów w Zatorze i Oświęcim rozkręcił się na całego
- Rozpoczęto zbiórkę dla 5-letniej Mii, córki zamordowanej Pameli Sz. z Oświęcimia
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?