Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wędkarz z Zatora złowił największego karpia w Polsce

Redakcja
Tomasz Gierek jest niekwestionowanym mistrzem Polski. Złowiony przez niego karp ważył 26,7 kg
Tomasz Gierek jest niekwestionowanym mistrzem Polski. Złowiony przez niego karp ważył 26,7 kg fot. Archiwum Zatorskiego towarzystwa wędkarskiego
Tomasz Gierek z Zatora w trakcie zawodów wyłowił z wody kolosa

Jak się czuje rekordzista Polski w zawodach karpiowych?
Świetnie, nie spodziewałem się takiego sukcesu.

Pamięta Pan swój pierwszy raz na rybach?
To był chyba 1989 rok, miałem dwanaście lat. Tata zabrał mnie na łowisko Tęczak, to samo, na którym złowiłem tego olbrzyma. Ale wtedy to była "dziczyzna". W sensie warunków połowu, sprzętu i zanęty. Sprawiało nam to wielką przyjemność. Mówię nam, bo łowiliśmy całą rodziną, ja, tata, mama i siostra. Wtedy rzucało się kija i czekało, aż się rybka złapie. Nie zawsze coś było na haczyku. Może dlatego mama i siostra zrezygnowały. Ja wpadłem w chorobę zawodową. Mam nadzieję, że młodsza córka Ewa też na to zachoruje. Ma dopiero dwa i pół roku, ale już ciągnie. Klaudia, która ma trzynaście lat, ma inne zainteresowania.

Pierwszy złowiony okaz?
Niewielki karpik, ale z przygodami. Przyspałem, nie żeby po piwku, bo to rodzice piwkowali, ja byłem za młody. No więc śpię, a on mi wędkę wciągnął do wody. Przebudziłem się, uratowałem wędkę i rybę z pomocą ojca chrzestnego. Ale jednak to rodzice pilnowali i nas, i ryb. Tata jeździł żukiem. Zazwyczaj zabierał nas na nocne połowy. Było świetnie. My mogliśmy spać, a oni łowić. Tak spędzaliśmy czas od soboty do niedzieli. Od tej pory "wyhaczyłem" kilka karpi, teraz zdarzył się taki gigant, który dał mi rekord Polski.

Na co dała się złapać ta pierwsza ryba?
Wtedy łowiło się na "rosówki", dziś na kulki proteinowe.

Kulki proteinowe można kupić, albo zrobić samemu, ale z dżdżownicami nie było tak łatwo.
Brało się latarkę, wiadereczko i na łowy. Dżdżownice boją się światła, wystarczyło lekko przyświecić, by uciekały, a wtedy je łaps, i do wiadereczka. Po godzinie było ich z pięćdziesiąt.

Takie żywe i wijące się zwierzaki nabijać na haczyk? Okropność!
To nic strasznego, zresztą nigdy, nawet jako dziecko, nie bałem się robaków.

Co daje takie hobby? Ludzie mają różne pasje i pomysły na spędzenie wolnego czasu? Jaka to przyjemność siedzieć nad wodą kilka godzin i "moczyć kija"?
Dla mnie to odpoczynek od rzeczywistości i szybkiego życia. Człowiek może się zrelaksować i wyciszyć. Świetna sprawa, polecam wszystkim.

Kiedy to hobby przerodziło się w życiową pasję i współzawodnictwo?
Na dobrą sprawę pięć lat temu, podczas pierwszej zatorskiej Cypriniady. Zdobyliśmy wtedy z kolegą Jasiem Mrozikiem pierwsze miejsce. Od tej pory zachorowałem na łowienie. Każdą wolną chwilę spędzam na rybach, choć nie jest to takie proste. Po pierwsze - trzeba mieć pieniądze, a po drugie - czas. Pracuję jako kierowca w prywatnej firmie, więc wolnego nie mam za dużo. Trudno brać urlop, gdyby człowiek chciał jechać na wszystkie zawody, zabrakłoby go. Kolejne są w sierpniu, a potem we wrześniu. Czas na wędkowanie zawsze znajdę, gdy żona ma ochotę na rybkę. Kobiecie się nie odmawia.

Rozumiem czas, ale pieniądze? To taki drogi sport?
Nie jest tani. Podstawowej klasy wędka i kołowrotek to czterysta, pięćset złotych. Lepszy - to już tysiące. Z wędkami jest jak z kijami bilardowymi. Im lepszy, tym droższy. Płaci się za markę i wykonanie. Warto zainwestować w dobry sprzęt, żeby potem mieć satysfakcję i wyniki.

Karp, który dał Panu rekord Polski, ważył 26,7 kilograma. Na co dał się złapać?
Na kulkę własnej produkcji, chyba była smaczna, skoro na nią poszedł.

Wędka porządna, że nie ugięła się pod takim ciężarem.
Ciężko było. Akurat kolega odszedł na chwilę, musiałem sam sobie dać radę. Wszedłem po pas do wody z podbierakiem karpiowym i wyciągnąłem tego olbrzyma.

Karp gigant wrócił do wody. Gdyby była taka możliwość tafiłby na patelnię?
Nie zjadłbym go za żadne skarby. Rybę trzeba szanować. Jestem zdania, że powinny być wypuszczane wszystkie, które mają sześćdziesiąt, a nie tylko sześćdziesiąt pięć centymetrów. Ryby jest mało. Trzeba kilkunastu lat, żeby urosła do takich rozmiarów jak tej mój rekordzista.

Bez żalu rozstał się Pan z karpiem, który przyniósł sukces i został uwieczniony na fotografii. Jakoś tak bezosobowo o nim mówimy, nie dostał żadnego imienia?
Koledzy mnie ochrzanili, że nie nadałem mu imienia. Teraz tak sobie myślę, że mu się należy. Niech będzie Maksimum.

Łowi Pan ryby, ale ich nie je?
Rzadko, a jeśli już, to morskie, a karpia tylko na wigilię. Wolę schabowego z kapustą i ziemniakami, co widać na załączonym obrazku. No, niestety, trzeba przystopować.

Jakaś dieta cud?
O tak, skuteczna jest tylko jedna. Mniej jeść.

Codziennie rano najświeższe informacje prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto