Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Znieczulica? Nie w Oświęcimiu!

Małgorzata Gleń
Cecylia Szadkowska przewróciła się na ulicy tak nieszczęśliwie, że złamała miednicę oraz łokieć. Na pomoc szybko przybiegli obcy ludzie. - Dzięki nim poczułam się bezpiecznie. Dziękuję – mówi.

Cecylia Szadkowska przed południem wracała z zakupów do domu. Przez jedno ramię miała przerzuconą siatkę z różnymi produktami, w drugiej niosła kilka kilogramów ziemniaków. Szła ul. Nideckiego w Oświęcimiu i myślała, co ugotuje na obiad. Jest na emeryturze i ma sporo czasu, a że syn niedawno wrócił z zagranicy, więc chciała upichcić coś wyjątkowego.

Właśnie miała skręcić w boczną uliczkę, skrót do domu. Zeszła z chodnika, by przejść na drugą stronę jezdni. Wtedy poślizgnęła się na górce lodu na ulicy i upadła. W tym dniu, 7 stycznia było bardzo zimno. Temperatura sięgała minus 15 stopni Celsjusza.

Czy ktoś pomoże?
- Leżałam nieruchomo na plechach. Nie mogłam się poruszyć, bo ból był ogromny - relacjonuje pani Cecylia. - Przypomniało mi się podobne zdarzenie sprzed 10 lat, gdy miałam wypadek na skrzyżowaniu ulic Zaborskiej z Jezioro. Wtedy tak leżałam kilkanaście minut i nikt mi nie pomógł, choć w pobliżu byli ludzie - opowiada.

Kobieta była pewna, że i tym razem będzie podobnie. Leżała w takim miejscu, że w każdej chwili mógł tam nadjechać samochód. Gdyby kierowca zobaczył ją w ostatniej chwili, nie dałby rady zahamować, bo było ślisko. Bardzo się bała, że to ostatnie chwile jej życia. Resztką sił przesunęła się do krawężnika. Kątem oka zauważyła wtedy, że na końcu parkingu ktoś chodzi koło samochodu. Zawołała: ratunku.
Mężczyzna popatrzył w jej stronę i ruszył z miejsca biegiem.

Każdy miał zadanie

- Nie wiem, jak to się stało, ale za chwilę nade mną kręciło się już kilka osób. Ktoś przyniósł jakąś płachtę, inny koc. Ktoś znów folię, taką jak opatula się ofiary wypadków - wspomina pani Cecylia.

Ludzie robili wszystko, by się nie wychłodziła. Mówili do niej, uspokajali, że zaraz przyjedzie ambulans. Zablokowali przejazd tą uliczką. Każdy, kto był na miejscu, miał jakieś zadanie do wykonania. Nikt nie stał bezczynnie, by tylko przyglądać się.

Pani Cecylia chciała zadzwonić do syna, który był w domu. Udało jej się wyciągnąć z torebki telefon, ale w nerwach nie potrafiła go uruchomić. Jedna z pomagających kobiet zaproponowała, że pójdzie do jej domu poinformować syna. Wzięła też ciężkie siatki i zaniosła je sama.

Karetka przyjechała dość szybko. W szpitalu okazało się, że pani Cecylia ma złamany łokieć z przemieszczeniem kości oraz pękniętą miednicę. Niezbędna była operacja ręki. Oświęcimianka na szczęście już wyszła ze szpitala.

Czułam się bezpiecznie

- Mimo bólu, ci obcy ludzie dali mi niesamowite poczucie bezpieczeństwa - przyznaje emerytka.
Dwie osoby z pomagających rozpoznała, to znajoma oraz kolega z dzieciństwa, gdy jeszcze mieszkała na os. Chemików.

- Im podziękuję osobiście, jak ich tylko znów spotkam. Reszta to byli młodzi ludzie, w wieku moich synów, a więc około 30-40-letni. Nie wiem, skąd się wzięli. Część z nich to na pewno kierowcy, bo skąd inaczej mieliby koce? Jestem im bardzo wdzięczna, że zatrzymali się, choć na pewno gdzieś się spieszyli - mówi ze wzruszeniem kobieta.

Tym bardziej że w pamięci ma inny swój wypadek sprzed 10 lat. Wtedy potrącił ją samochód, gdy jechała rowerem. Szybko zbiegli się ludzie, część z nich nawet dobrze znała. Stali nad nią i po prostu rozmawiali ze sobą. Komentowali zdarzenie.

- Nikt z nich nie zapytał, czy czegoś potrzebuję, jak pomóc. Na szczęście ktoś jednak zadzwonił na pogotowie - opowiada emerytka.

Strasznie się bała, że zginie, bo nikt nie zatrzymał ruchu na dość ruchliwej drodze. Samochody przejeżdżały centymetry od jej głowy. - Kierująca tamtym samochodem podeszła dopiero, jak przyjechała karetka. O ile wiem, najpierw dzwoniła do swojego prawnika - mówi z goryczą pani Cecylia.

Wtedy długo była w szpitalu. Po wyjściu zapytała kilka z osób, świadków wypadku, dlaczego jej nie pomogli. Nie umieli wytłumaczyć. - Mówili, że przecież to nie była ich sprawa albo, że nie chcieli być wzywani na policję - wspomina.

Jest zadowolona, że podejście ludzi teraz zmieniło się.

- Mam wrażenie, że młodzi są bardziej wyczuleni na krzywdę innych - mówi.

ZOBACZ TAKŻE: Zmiany w segregacji śmieci - co nas czeka?

źródło: naszemiasto.pl

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto