Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkają w Muzeum Auschwitz i tu się wychowali. Twierdzą: Żyje się tu jak wszędzie indziej

Ewelina sadko
W internecie od kilku dni krąży apel mieszkańców zajmujących lokale przy ul. Więźniów Oświęcimia 20, w budynkach na terenie Muzeum, byłego KL Auschwitz. Z jego treści wynika, że życie w tym miejscu jest bardzo trudne, ludzie są jak zamknięci pod kluczem, a karetki nie mogą dojechać do potrzebujących pomocy i nawet 20 minut muszą czekać przed bramą, aż ochroniarz ją łaskawie otworzy. Pieczę nad nieruchomościami trzyma dyrekcja Muzeum. Dziennikarze „Gazety Krakowskiej” postanowili sprawdzić jak faktycznie wygląda tu zwykły dzień i z jakimi kłopotami borykają się mieszkańcy.

Plac od drutów do drutów
Środa godz. 11. Przez strzeżoną bramę, której pilnuje dwóch ochroniarzy wchodzi kobieta z siatkami pełnymi zakupów. Nikt jej nie zatrzymuje w bramie, nie pyta kim jest i gdzie idzie. Staruszka mija pierwszy blok i wchodzi do następnego budynku. Znika za drzwiami mieszkania. Starszy pan obok schodów wejściowych majsterkuje przy rowerze. – Ciągle się psuje, a ja bez roweru to jak bez nogi. Muszę go naprawić – mówi z uśmiechem.
Budynki znajdują się na terenie byłego obozu. Kiedyś były w nich biura niemieckich dowódców. Od strony ul. Legionów jest brama wjazdowa, zamykana na klucz, a ten mają ochroniarze. Tuż obok niej stoi dom, w którym z rodziną mieszkał komendant obozu Rudolf Hoess. Od ul. Więźniów Oświęcimia na podwórko bloków wchodzi się z terenu Muzeum, wcześniej trzeba minąć bramę pilnowaną przez ochroniarzy. Całość ich placu ogrodzona jest betonowym płotem i tym z drutami kolczastymi. Nie da się tu wejść niezauważonym.
Żyje tu od urodzenia
Mieszkania zajmowane są przez byłych pracowników obozu. To przewodnicy, ochroniarze, ludzie z administracji. Większość z nich jest w podeszłym wieku, ale są też rodziny z dziećmi.
Paweł Warchoł mieszka tu od urodzenia. Ma 25 lat. Dzieciństwo spędzał, jak sam przyznaje na podwórku, którego granice wydzielał drut kolczasty. Nie ma z tym problemu.
– Mam taki adres, którego nie muszę nikomu tłumaczyć – mówi z uśmiechem Grzegorz. – Jak kogoś zapraszam to zawsze pytam czy był kiedykolwiek w Auschwitz. Większość była, więc pytam czy pamięta ścianę śmierci. Kiedy przytakują oznajmiam, że mieszkam w bloku obok. Reakcje są różne, ale zawsze sympatyczne.
W dzieciństwie Grzegorz bawił się z innymi dziećmi na podwórku przed blokami. Nikogo nie dziwiły tłumy turystów, których widać było za kolczastym drutem. Tamten teren był dla nich zakazany.
– Nas nie interesowało co tam jest i po co oni wszyscy tu przyjeżdżają – mówi Grzegorz. – Ważne były zabawy. Zdarzało się, że ktoś z nas znalazł „skarb”, jakąś łuskę, albo napis na kafelkach w korytarzach. Zawsze chwaliliśmy się między sobą co kto odkrył, ale nie było tego dużo – tłumaczy i wyjaśnia, że o historii KL Auschwitz szczegółów dowiedział się dopiero na lekcjach w szkole. Potem były rozmowy z rodzicami, którzy odpowiadali na każde jego pytania. Nigdy nie miał pretensji, że mieszka w takim miejscu, a znajomi też nie traktowali go przez to inaczej. – Liczy się to jakim jesteś człowiekiem i czego możesz nauczyć innych a nie to gdzie mieszkasz czy z jakiej rodziny pochodzisz – mówi.
25-latek przyznaje, że miejsce to nie jest zwyczajne, ale widzi więcej korzyści niż utrudnień w związku z tym, że tu mieszka.
– Parking jest strzeżony, mamy bardzo dobre zabezpieczenia przeciwpożarowe, ochronę – wylicza Grzegorz. – To jak na strzeżonym osiedlu, gdzie mieszkania kosztują setki tysięcy złotych. Z tą różnicą, że mamy tylko dwa bloki, ogromne podwórko i inne niż wszędzie sąsiedztwo – dodaje i podkreśla, że mieszkańcy bloków traktują to miejsce, jak osobny teren graniczący jedynie z byłym obozem.
– Z trzech stron jest betonowy płot, przez który nic nie widać. Z czwartej stoją bloki, więc też zasłaniają widok na nasz plac – mówi Grzegorz. – W willi obok mieszkał Hoess. Miał dzieci, które chronił przed widokiem na to co się działo w obozie. Zależało mu, aby nie dostrzegły jak ich tatuś z zimą krwią morduje ludzi, jak krew leje się po ziemi i ścianach. Do dziś niewiele widać co się tu dzieje, a to z kolei daje nam poczucie prywatności – wyjaśnia.
Ze względu na historię tego miejsca mieszkańcy nauczyli się żyć trochę inaczej. Twierdzą, jednak, że to z własnej woli a nie narzuconej przez dyrektora Muzeum.
– Cisza nocna obowiązuje od godz. 6 do godz. 22, ale nawet w dzień nigdy nie było tu imprez – mówi Grzegorz. – Każdy z nas ma ogromny szacunek do tego miejsca, miliony ludzi straciło tu życie, dlatego „nie puszcza” nas sumienie, aby bawić się tu w najlepsze – wyjaśnia i dodaje, że w okolicy jest wiele klubów i knajp, gdzie mieszkańcy spędzają czas na zabawie.
W dwóch blokach mieszkają w sumie 22 rodziny. Każda żyje według niepisanych zasad.
– Wiadomo, że nikt nie zdecyduje się wywiesić świeżo upranej bielizny na sznurkach od strony Muzeum, bo zwyczajnie nie wypada – mówi Grzegorz. – Nie ma takiego zakazu, ale nikt tego nie robi. Mamy strych i tam suszymy pranie.
Niedogodnością jest dla mieszkańców wjazd samochodem pod klatkę wejściową. Aby się tu dostać trzeba wjechać strzeżoną bramą. Od strony ul. Więźniów Oświęcimia strażnicy są cały czas. Od ul. Legionów tylko na wezwanie.
– Każdy na numer telefonu na dyżurkę i wystarczy kilka minut wcześniej zadzwonić. Wtedy ochroniarz ma czas, aby podejść i zdjąć kłódkę – mówi Grzegorz. – To żaden kłopot dla osoby zorganizowanej – dodaje.
Każdy remont w mieszkaniu musi zostać zgłoszony do dyrekcji Muzeum. Nie można wymieniać wielu rzeczy jak. np. piecy kaflowych. Na klatkach nadal są kafelki, po których chodzili najwięksi zbrodniarze w historii świata. Ślady ich butów dawno są zatarte, ale rysy od luf karabinów zostaną tu na zawsze.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto