Dla oświęcimian udział w Pucharze Polski był pierwszym celem wyznaczonym przez zarząd drużynie w tegorocznych rozgrywkach. O ile przed ich rozpoczęciem wielu przydzielało Unii rolę faworyta, a to wszystko na podstawie dokonanych transferów i spokojniejszego od innych w dobie pandemii koronawirusa okresu przygotowań. Liga jednak boleśnie zweryfikowała oświęcimian.
Po udanym starcie potem było coraz gorzej. Nic nie wyszło z planów zajęcia jednego z dwóch pierwszych miejsc w ligowej tabeli, co dawało przywilej rozegrania półfinałowej potyczki we własnej hali i – tym samym – uniknięcia konfrontacji właśnie z mistrzem Polski, tyskim GKS. Tymczasem Unia jako ostatnia dołączyła do półfinałowej stawki, z najgorszej, czwartej pozycji, co skazało ją na grę z Tychami.
Chrzest bojowy nowego trenera
Dla amerykańskiego szkoleniowca, Kevina Constantine, Puchar Polski będzie chrztem bojowym. Owszem, po zastąpieniu Słoweńca Nika Zupancicia poprowadził oświęcimian w kilku meczach ligowych, z różnym skutkiem, ale – jak podkreślał Amerykanin – na efekty jego pracy trzeba poczekać od sześciu do ośmiu tygodni. Na razie jego bilans to dwa zwycięstwa i trzy porażki, w tym dwie po dogrywce. Zdobył osiem punktów na 15 możliwych do wzięcia w pięciu meczach.
Jednak po porażce z Podhalem (11 listopada) liga zawiesiła rozgrywki, ustępując miejsca reprezentacji Polski. Skoro z Unii powołany został tylko Martin Przygodzki, oświęcimianie mogli się skupić na przygotowaniach do pucharowej potyczki. Nowy szkoleniowiec duży nacisk kładzie na taktykę. Analizuje z zawodnikami mecze na wideo, ale także zatroszczył się o praktyczne sprawdziany. Oświęcimianie zagrali przed świętami dwa sparingi; z GKS w Tychach i z Katowicami. Oba na wyjeździe, aby oswoić się z obcymi halami.
W pucharze zadebiutuje także nowy nabytek oświęcimian, 23-letni Kanadyjczyk Brett McKenzie. W poprzednim sezonie ten środkowy był graczem Fort Wayne Komets, strzelając 23 gole i notując 37 asyst. Czy okaże się lekiem na nieskuteczność Unii? W Tychach na pucharowy półfinał także zakontraktują nowych zawodników.
Trochę historii. Unia była pierwszym triumfatorem
Puchar Polski w nowej formule, w której dotąd jest rozgrywany, wznowiono w 2000 roku. W finale, rozegranym w Krynicy, oświęcimianie pokonali wówczas Podhale Nowy Targ 4:0. Wtedy jednak w Unii byli skupieni najlepsi zawodnicy w kraju. Wydawało się, że drużyna z Chemików, występująca pod szyldem Dworów, będzie etatowym zdobywcą Pucharu Polski. Wszak dwa lata później znowu zdobyła krajowe trofeum, wygrywając w Warszawie finał ze Stoczniowcem Gdańsk 6:2.
Oświęcimianie z regularnością co dwa lata meldowali się w finale, więc w 2004 roku, ponownie w Warszawie, zmierzyli się z Podhalem. Przegrywali w tym meczu już 0:3, by wyjść na prowadzenie 4:3. Wydawało się, że są na dobrej drodze do sięgnięcia trzeci raz po trofeum. Jednak w ciągu 64 sekund górale zdobyli dwa gole i oświęcimianie przegrali 4:5.
- To pokazuje, jak cienka w hokeju jest granica pomiędzy sportowym niebem i piekłem – wspomina uczestnik tamtego finału Waldemar Klisiak, były reprezentant Polski i olimpijczyk z Albertville. - Puchar to nie liga, w której zdobywa się punkty, ale jeden mecz. W nim muszą zagrać wszystkie elementy trenerskiej układanki. Nie można sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji, a nawiązuję właśnie do pamiętnego meczu z Podhalem, choć tam swoje „trzy grosze” do naszej porażki dołożył sędzia, seryjnie odsyłając oświęcimian na kary
- podkreśla z goryczą i dodaje, że trzeba się wystrzegać właśnie głupich kar, zwłaszcza w ofensywie. Okazji bramkowych może nie być zbyt wiele, więc trzeba umieć wykorzystać to, co się ma.
Ze słów Klisiaka wynika jasno, że o zwycięstwie w Pucharze Polski zdecydują detale. Wiele będzie zależało od dyspozycji bramkarzy. Przed rokiem jednym z ojców sukcesu w Tychach był Clarke Saunders. Przypomnijmy, że przed rokiem oświęcimianie prowadzili 2:0. Tyszanie wyrównali w ostatniej tercji na 2:2, a o wygranej Unii przesądziły rzuty karne. Decydującego zdobył Aleksiej Trandin.
Przerwać pasmo finałowych porażek
W czasach Dworów oświęcimianie dwukrotnie zdobyli Puchar Polski. Po odejściu od wspierania sportu przez chemicznego potentata, pod innymi sponsorami strategicznymi ta sztuka oświęcimianom dotąd się nie udała. W 2010 roku, we własnej hali, pod szyldem Aksamu, przegrali finał w dogrywce z Sanokiem 5:6. Rok później, w Sanoku, polegli w finale po karnych 2:3. W poprzednim sezonie, po wygranej w półfinale z Tychami, wielu widziało Unię w pucharowej koronie. Skończyło się jednak finałową porażką z Jastrzębiem 0:2.
Każda seria ma swój kres. W latach 90. minionego stulecia, kiedy na polskich taflach rządziło Podhale, mówiło się, że Unia jest skazana na wicemistrzowski tytuł, ale w 1998 roku hegemonia górali została przełamana. Czy i w Pucharze Polski oświęcimianie napiszą nową, lepszą kartę historii?
- Justyna Haberka z Olkusza w półfinale konkursu Miss Polski 2020
- Lodowisko do przebudowy! Oświęcim liczy, że będą na to unijne pieniądze
- Nocna jazda to hit stacji narciarskiej Czarny Groń [ZDJĘCIA] [VIDEO]
- Górnicy z Janiny i Brzeszcz na archiwalnych zdjęciach
- 65 osób wzięło udział w zawodach nordic walking w Chrzanowie [ZDJĘCIA]
- Organizator gejowskiej orgii to syn policjanta z Wadowic, serwował kremówki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?