Oświęcimianie prezentowali się słabo. Nie było widać pomysłu na pokonanie Zagłębia. Wydawało się, że jedyną niewiadomą będą rozmiary wygranej. Tymczasem Aksam Unia rozpoczęła wolno i majestatycznie. Gospodarze bili głową w mur praktycznie przez pełne 60 minut. A przecież sosnowiczanie w tym sezonie walczą tylko o uniknięcie degradacji i przede wszystkim o przetrwanie.
Czytaj także: Przed Aksam Unią dużo pracy
- Są takie mecze, że krążek za nic na świecie nie chce wpaść do bramki. Ważne, że udało się w końcu osiągnąć cel - mówił po meczu trener, Ladislav Spisiak. - Przecież stworzyliśmy niezliczoną ilość czystych sytuacji bramkowych, o czym najlepiej świadczą statystyki strzałów. Toczyliśmy prawdziwy bój nie tyle z Zagłębiem, co z sosnowieckim bramkarzem. Nie chcę tłumaczyć słabej skuteczności absencjami Waldemara Klisiaka, Marcina Jarosa czy Kuby Radwana. Liczą się punkty. Przed nami trudny mecz w Gdańsku. Liczę, że podobnie jak podczas naszej pierwszej wizyty w tym mieście, wygramy i zaprezentujemy się z dobrej strony - podsumował Spisiak.
Do zgrzytu doszło już po końcowej syrenie. Garstka najwierniejszych kibiców chciała tradycyjnie "wyklaskać" zwycięstwo z zespołem. Drużyna udała się jednak szybko do szatni, choć obaj trenerzy namawiali hokeistów do powrotu na lód. Oby to nieporozumienie zostało szybko wyjaśnione, bo brak "chemii" między fanami i drużyną jest ostatnią rzeczą, której teraz potrzebuje TH Aksam Unia.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?