Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oświęcimskie hokeistki muszą podregulować celowniki i wszystko jeszcze jest możliwe w walce o brązowy medal mistrzostw Polski

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Joanna Strzelecka (w białej koszulce) jest jedną z liderek zespołu oświęcimskich hokeistek
Joanna Strzelecka (w białej koszulce) jest jedną z liderek zespołu oświęcimskich hokeistek Fot. Jerzy Zaborski
Hokeistki Unii Oświęcim przegrały pierwszy mecz o brązowy medal w ekstraklasie z tyskimi Atomówkami 2:4. Walka toczy się do dwóch zwycięstw, ale drugie spotkanie odbędzie się w Tychach (27 marca 2021). Jeśli oświęcimiankom udałoby się wyrównać stan rywalizacji, to trzecie, decydujące spotkanie, odbędzie się następnego dnia, także na Śląsku.

Taki przywilej tyszanek wynika z układu tabeli po fazie zasadniczej, bo Atomówki były na trzecim miejscu w grupie „silniejszej” natomiast oświęcimianki sklasyfikowano „oczko” niżej, mając o dwa punkty mniej. Gdyby oba zespoły zamieniły się miejscami, wtedy to oświęcimianki miałyby atut własnej hali w decydującej fazie walki o medal.

W części zasadniczej rozgrywek oświęcimianki wygrały pierwszy mecz z Atomówkami 4:2. Potem były dwie porażki po rzutach karnych po 1:2 i jedna 3:4. Choć w hokeju w play-off nikt nie przywiązuje wagi do wyników z pierwszej części, to jednak na podstawie pierwszej części sezonu można było się spodziewać, że pierwszy mecz o brązowy medal dostarczy wiele emocji.

Wzmocnienie kadrowe tyszanek

Tyszanki na play-off wzmocniły się trzema zawodniczkami rodem z Janowa, które występowały w lidze słowackiej, w barwach Popradu. To bramkarka Martyna Sass oraz napastniczki Joanna Orawska i Ewelina Czarnecka. Wiadomo, że poziom rozgrywek za południową granicą jest wyższy niż w Polsce. Jednak oświęcimianki wcale nie miały z tego powodu żadnych kompleksów. Chciały wykorzystać atut własnej hali.

Oświęcimianki dwukrotnie w pierwszym meczu walki o brązowy medal obejmowały prowadzenie, ale ostatecznie przegrały 2:4.

- Niestety, w hokeju gra się na bramki, a tych więcej strzeliły rywalki – żałował Michał Fikrt, trener oświęcimskich hokeistek. - Co z tego, że przez dwie trzecie pierwszego pojedynku byliśmy w mojej ocenie zespołem lepszym, skoro w końcówce to tyszanki okazały się bardziej skuteczne.

Jeszcze pod koniec drugiej tercji oświęcimianki prowadziły 2:1. Wtedy miały dwie wyborne okazje do podwyższenia wyniku. Gdyby udało się wykorzystać choć jedną z nich, dwubramkowa zaliczka przed trzecią odsłoną, dałaby im większy komfort walki. To rywalki musiałyby wtedy zaatakować, bardziej otwierając grę, co z kolei stwarzałoby oświęcimiankom okazje do wyprowadzania zabójczych kontrataków.

Oświęcimianki zgonie podkreślają, że rywalizacja jeszcze się nie skończyła, a w Tychach każdy wynik jest możliwy. Do takich wniosków można dojść po pierwszym meczu. Trzeba zagrać konsekwentnie, starając się pomóc szczęściu.

Dziewczęta z Chemików podkreślają, że w walce o realizację celu czasem najtrudniejszy do zrobienia jest ten ostatni krok i to może być ich dodatkowy atut. Oświęcimianki to aktualne brązowe medalistki. Skoro polubiły „brąz”, to zrobią wszystko, żeby się z nim nie rozstawać. Pierwsza bitwa o medal została przegrana, ale „wojna” jeszcze trwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto